MOTTO: UCZCIWY CZŁOWIEK NIE MOŻE DZIŚ MILCZEĆ A MILCZĄCY CZŁOWIEK NIE JEST DZIŚ UCZCIWY.

28 marca 2012

47.
Socjalistyczny „rynek pracy” w Polsce.

Zastanawiając się – w aspekcie tego co napisałem w poprzednim artykule pt.
Bezrobocie - niewygodna dla władzy prawda – co jest najpoważniejszą przyczyną bezrobocia, trzeba brać pod uwagę cały ciąg faktów nawzajem na siebie się nakładających i powiązanych związkiem skutkowo - przyczynowym. Nie ulega jednak wątpliwości, że to brak ilościowy i jednocześnie - „rodzajowy” miejsc pracy. To z kolei wynika z całkowitej anarchii gospodarczej lat 90-tych, rządu Tadeusza Mazowieckiego i następnych, gdy nastąpiła lawinowa likwidacja krajowego przemysłu, porzucanego niejako przez państwo na żer cwaniaków posiadających jakieś zasoby kapitałowe (często absolutnie podejrzanego pochodzenia), jakichś „dzikich prywatyzacji” najczęściej tylko po to by doprowadzić do upadłości i na tej upadłości zarobić, a zarobione tak pieniądze znów „zainwestować” w doprowadzanie do upadłości kolejnej firmy. Później – eksces rządów premiera Bieleckiego, z jego kultem „niewidzialnej ręki”…

Trzeba przyznać, że rząd Tuska przejął ten stan jako schedę przeszłości, ale nie potrafił zaradzić jego skutkom społecznym. Polska stała się wielkim odbiorcą dóbr wyprodukowanych za granicą, szczególnie co do gałęzi produkcji najbardziej zniszczonej niedbalstwem czy sabotażem… Można tu faktycznie zastanawiać się nad rolą obcej agentury gospodarczej i lobbingowej w stworzeniu takiego stanu gospodarki, opartego na nabywaniu produktów które mogłyby być z łatwością wytwarzane w kraju; zgodnie ze starą zasadą prawa rzymskiego, że „winien (najbardziej podejrzany) ten - co najwięcej na przestępstwie zyskał”, a zyskał obcy kapitał i pojedyncze osoby „z kręgu władzy” w Polsce.

Mniejsza jednak o to.
Dziś walcząc o rozwój gospodarki, przedsiębiorczości – który niewątpliwie przecież następuje – nie można jednak zapominać o tych ofiarach przemian, lekko licząc setkach tysięcy czy milionie (wśród 2,3 miliona zarejestrowanych bezrobotnych) ludzi w wieku z powodu którego nie mogą uzyskać żadnego zatrudnienia, zawsze przegrywając konkurencję w młodszymi, lepiej wykształconymi albo po prostu lepiej „ustosunkowanymi” niż oni. Dlatego właśnie skupiam się na tym wybranym sektorze bezrobocia: osobach bez szans, w wieku niepozwalającym na uzyskanie zatrudnienia (przeciętnie 45/50 – 60/65 lat).

Trzeba tu poruszyć dwie kwestie zasadnicze: dlaczego ludzie ci nie mogą znaleźć zatrudnienia oraz jakie to ma skutki jednostkowe i społeczne.

Co do tego pierwszego tematu; analizując oferty pracy łatwo dojść do wniosku, co jest kluczem zatrudniania dziś; to KOSZT. Jest to związane z absurdalnym systemem przywilejów, regulacji – które stawiają niektóre osoby w lepszym położeniu na tzw. „rynku pracy” a jedynym czynnikiem decydującym o pozycji człowieka jako potencjalnego pracownika – jest koszt jego pracy.
Co ciekawe – co świadczy o zaściankowości i prymitywizmie przedsiębiorców – zysk z pracy człowieka zatrudnionego, wytwarzana przez niego wartość jest dla nich czymś oczywistym i zupełnie nie rekompensuje kosztu; jeśli przykładowo człowiek swoją pracą wytworzy przychód 15 albo 30 tysięcy to jest absolutnie normalne, ale konieczność odliczenia od tego 700 czy 800 zł kosztu pracy jest dla buraka-przedsiębiorcy w obu przypadkach takim samym dramatem. Punkt widzenia ludzki czy społeczny jest dla przedsiębiorców absolutnie niedostępny, raczej postawa najbardziej prymitywnego wyzysku, przywodząca na myśl dziewiętnastowieczne początki kapitalizmu a nie jego formę oczekiwaną od dwudziestego pierwszego wieku.

Pierwsza grupa osób szczególnie traktowanych to osoby niepełnosprawne. Osoby te z zasady nie są przez pracodawców doceniane, ale ich zatrudnianie po prostu opłaca się. Wynika to z ustawy o PFRON, której filozofię można streścić następująco: państwo nie ma zamiaru „utrzymywać” osób niepełnosprawnych, dlatego jeśli pracodawcy nie chcą zatrudniać tych osób, to oni maja je utrzymywać. Ustala się obowiązkową wpłatę („haracz”) od każdego większego pracodawcy na rzecz funduszu osób niepełnosprawnych, od którego można się uwolnić jedynie zatrudniając takie osoby. Ustala się też obowiązkowy limit ilościowy (procentowy) zatrudnienia osób niepełnosprawnych i wspomniany obowiązkowy „haracz” umniejsza się stosownie do stopnia realizacji tego limitu. Słowem – każda zatrudniona osoba niepełnosprawna powoduje proporcjonalne do narzuconego limitu umniejszenie obowiązkowej wpłaty na PFRON, czyli – zmniejsza koszty.

Nie oceniam tu tego rozwiązania choć wydaje się ono niewspółczesne i wymagające modernizacji; są możliwe inne sposoby rozwiązania problemu pracy osób niepełnosprawnych. Trzeba tu zauważyć, że jest to słuszna, ale jednak ewidentna interwencja państwa w funkcjonowanie rynku pracy, stawiająca „rynek” pod znakiem zapytania. Jeśli jest więc narzucony poziom kosztu, a można go uniknąć lub umniejszyć, to pracodawcy robią wszystko by z tego skorzystać, preferując osoby niepełnosprawne nawet często wbrew ich interesowi czy podstawowej logice myślenia. Ofert pracy dla osób niepełnosprawnych jest dużo i dotyczą one absurdalnie takich prac jak ochrona oraz sprzątanie obiektów. Znakomita większość ofert zatrudnienia na stanowisku ochrony obiektu zawiera wymóg posiadania przez kandydatów orzeczenia o stopniu niepełnosprawności. Nikogo nie dziwi, że funkcja z zasady wymagająca szczególnej sprawności, posiadania przynajmniej potencjalnych możliwości emanujących z wyglądu i postawy człowieka - mającego za zadanie utrzymać pewien porządek, podporządkować sobie osoby skłonne do niewłaściwego zachowania itp. – jest powierzana osobie o której z dużym prawdopodobieństwem można sądzić, że są niepełnosprawne fizycznie, czyli że można je śmiało ignorować. Podobnie i z pracą osób sprzątających; zadania wymagające tężyzny, szczególnej właśnie sprawności i poczucia równowagi przy pracy na drabinie – powierzana jest osobom niepełnosprawnym tylko dlatego, że jest wówczas tania; eliminacja składki na PFRON, inne dotacje i dofinansowania dla pracodawcy z funduszu PFRON, niskie pensje dla pracujących. Oczywiście nikt rozsądny nie zazdrości osobom niepełnosprawnym pracy bo i nie zazdrości im niepełnosprawności, zresztą wiadomo że fakt pracowania i osiągania dochodów jest bardzo ważny psychologicznie dla tych osób, faktem jednak jest i to że sytuacja ma cechy absurdu.

Druga grupa to pracujący emeryci. W istniejącym stanie prawnym osoby w wieku emerytalnym mogą pracować zarobkowo i osiągać dochody bez limitu jednocześnie pobierając emeryturę. Osoby takie są chętnie zatrudniane bo zadowalają się wtedy dużo niższą płacą niż te dla których miałoby to być jedynym dochodem na utrzymanie. Równie chętnie zawiera się z nimi umowy cywilne o wykonywanie cyklicznych zadań, bo w pewnych warunkach nie ma obowiązku odprowadzania za nie składek ubezpieczenia. Wykonują pracę a mało „kosztują” i dlatego są preferowane.

Inna grupa – to osoby w wieku do 26 roku życia. Są to przeważnie studenci i są bardzo poszukiwani na rynku pracy, wyłącznie dlatego, że pracodawca nie ma obowiązku odprowadzać za nie żadnych składek. Są tani.
Podobnie z osobami posiadającymi jakąś stała pracę u tzw. „pierwszego pracodawcy” – które są poszukiwane jako pracownicy tymczasowi do prac dodatkowych u innego pracodawcy; sytuacja ta umożliwia uwolnienie się od obowiązku odprowadzania składek czyli pomniejsza koszt pracodawcy. Każda możliwość pomniejszenia kosztu jest skrzętnie wyłapywana i wykorzystywana.

Niestety grupa osób w wieku zwanym „50 plus” nie jest objęta żadną preferencją, zwolnieniem z kosztów czy innym czynnikiem zmniejszającym koszty ich zatrudniania. Dlatego są w chwili obecnej w niezmiernie niekorzystnym położeniu na tzw. „rynku pracy”, który jak widać wcale nie kieruje się zasadami rynku a raczej jest przez państwo w różnym stopniu sterowany ręcznie.

Wydaje się, że istnieje konieczność natychmiastowej „deregulacji” tego, poprzez zniesienie wszelkich szczególnych zwolnień i przywilejów oczywiście poza konieczną szczególną regulacją zatrudniania niepełnosprawnych. Po prostu trzeba znieść wszelkie przepisy pozwalające na nienaliczanie i nieodprowadzanie składek na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne. Za wszystkie pełnosprawne osoby zatrudnione i wykonujące umowy cywilne musi być odprowadzana kwota zobowiązań do ZUS i NFZ , bez żadnych wyjątków.
Na pytanie więc, dlaczego osoby w wieku „50 plus” nie mogą uzyskać zatrudnienia, można odpowiedzieć: bo jest wiele podmiotów „tańszych” w sensie kosztów pracy.
Oczywiście jest i wiele innych powodów.

Skutkiem takiej sytuacji jest to, że stworzono w ten sposób ogromną grupę (którą ocenia się na 700 000 – 800 000 obywateli) pozbawioną własnych środków utrzymania. Ludzie ci miast przynosić wpływy do ZUS, urzędów skarbowych, NFZ. – tylko kosztują, czasem czerpiąc coś z zasobów społecznych. Nie są nabywcami, usługobiorcami – więc nie wspomagają rozwoju gospodarki, która zależy przecież w jakimś stopniu od odbiorców, od popytu, od obrotów – szczególnie w sektorze drobnej wytwórczości i usług. Ludzie ci nie mając prawa do zasiłku dla bezrobotnych obciążają czasowo budżety swoich rodzin, krewnych czy dzieci, bo życie, egzystencja nieuchronnie wiąże się z kosztami. Nie odżywiają się właściwie, nie leczą się właściwie, stanowiąc dla NFZ swoistą „bombę z opóźnionym zapłonem” w tym znaczeniu, że kiedyś ta sytuacja wpłynie znacząco na budżet NFZ.
To co dziś się propagandowo nazywa "rynkiem pracy" jest w rzeczywistości konglomeratem przywilejów, zwolnień, ingerencji regulacyjnych i obszarów "zapomnianych". Rynek pracy w sensie definicji - NIE ISTNIEJE.
Jestem pewien, że gdyby dziś na przykład zlikwidowano wszystkie zwolnienia od składek obciążających pracodawców a wprowadzono zasadę, że tylko zatrudnienie osoby „50 plus” zwalnia np. na dwa lata od tych wszystkich obciążeń, to natychmiast praca byłaby wyłącznie dla osób z tej grupy wiekowej a studenci, emeryci i niepełnosprawni pozostawaliby bez zatrudnienia. Nagle wymyślane dziś powody odmowy zatrudniania osób z grupy "50 plus" przestałyby być ważne.
Nie chodzi jednak o to by odwracać działanie niesprawiedliwych preferencji a o to, by władza dostrzegła, że stworzyła niszę kompletnego odrzucenia, wyobcowanie, beznadziei i wykluczenia społecznego dla ogromnej grupy obywateli i to na dodatek tych obywateli którym obiecywała pomoc i wsparcie w przystosowaniu się do skutków koniecznego przekształcenia gospodarki, złagodzenie tych skutków.