MOTTO: UCZCIWY CZŁOWIEK NIE MOŻE DZIŚ MILCZEĆ A MILCZĄCY CZŁOWIEK NIE JEST DZIŚ UCZCIWY.

17 kwietnia 2012

Dlaczego baran nie beczy… !?

… oto jest pytanie! Niemalże Hamletowskie. Także chodzi przecież o "być albo nie być"...
Nie będę ukrywał, że mam na myśli tego przysłowiowego barana prowadzonego na rzeź. Idzie ale jakoś cicho, ni beknie...
Ale dlaczego? To raczej nie jest normalne zachowanie w takiej szczególnej sytuacji.
Może nie zdaje sobie sprawy, że na koniec „beknie” właśnie za to, że nie beczał, gdy należało… Zupełnie jak ludzie bezrobotni, dziś w wieku jeszcze przedemerytalnym, których nikt nie chce zatrudniać a którzy są zupełnie nieobecni w mediach z tym swoim problemem.
No może prócz jednego…

Wysłuchałem z uwagą całej debaty sejmowej na temat obywatelskiego wniosku o referendum w sprawie utrzymania dotychczasowego wieku emerytalnego. Od początku do końca. Oczywiście nieźle się ubawiłem, a nie stać mnie na kupowanie biletów na występy kabaretowe, więc jak było nie skorzystać z darmowej rozrywki. Dużo tam mówiono, bredzono i pyskowano, lecz nikt nie wspomniał o kilku sprawach dotyczących tej właśnie grupy osób.
Dożyliśmy ciekawych czasów, gdy rzeczywistość nas otaczająca ma pewną warstwę groteskową, chciałoby się powiedzieć – jest tak zła, że to aż zabawne.
Mam jednak na myśli humor raczej wisielczy… bo ani mnie ani co najmniej dwóm milionom Polaków zupełnie nie do śmiechu...

Otóż jest grupa osób w wieku – w którym nikt ich (zapewne z powodu wieku) nie chce zatrudnić. Czy z powodu wieku… właściwie nie wiadomo, a że nierówne traktowanie kandydatów do pracy ze względu na wiek, stan cywilny czy płeć jest prawnie zabronione, to też i nikt tego oficjalnie nie potwierdzi. Niejaki Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Pracodawców Prywatnych „Lewiatan” twierdzi uparcie, że „pracodawcy się boją”. Właściwie wszystkiego się boją.
Pracodawcy się boją, że taki zatrudniony u nich człowiek "wejdzie im" w wiek, w którym podlega prawnej ochronie przed rozwiązaniem z nim stosunku pracy. Jak wiadomo w obecnym stanie prawnym osoba zatrudniona na umowę o pracę, na cztery lata przed osiągnięciem wieku uprawniającego do przejścia na emeryturę zaczyna być objęta ochroną stosunku pracy przed jego rozwiązaniem. Chodzi o nieszczęsny i przeklęty - najbardziej dziś chyba przez pracowników Art. 39 ustawy Kodeks Pracy, zmieniony przez Art. 13 ustawy z dnia 30 kwietnia 2004 roku o świadczeniach przedemerytalnych, który mówi, że pracodawca nie może wypowiedzieć umowy po pracę pracownikowi, któremu brakuje nie więcej niż 4 lata do osiągnięcia wieku emerytalnego, jeśli okres zatrudnienia umożliwiłby mu uzyskanie prawa do emerytury z osiągnięciem tego wieku.
Jeśli pominąć wymóg posiadania minimalnego stażu ubezpieczeniowego 20/25 lat którego po prostu trudno dziś nie posiadać w wieku przedemerytalnym (choć bywają sytuacje wyjątkowe), to uprawnienie do emerytury nie zależy dziś od stażu pracy a wyłącznie od wieku i o tyle ten przepis "ochronny" jest niczym nie uzasadniony. Ot po prostu jakaś grupa polityków chciała się widocznie wówczas przypodobać populistycznie swoim wyborcom i „dała im ochronę” a dziś wszyscy ją przeklinają, gdyż pracodawcy pozbywają się pracowników starszych właśnie tuż przed wejściem w ten okres ochronny, by nie dopuścić do zadziałania tego przepisu wobec pracowników. Tworzy to "studnię" na 4 lata przed emeryturą zamiast ochrony, czyli działa odwrotnie niż się wydawało projektodawcy.
Nie sposób zresztą zaprzeczyć, że z punktu widzenia przedsiębiorcy prywatnego przepis ten to jest absolutnie niedopuszczalne ograniczenie swobody prowadzenia działalności gospodarczej, bez uzasadnienia w zasadach funkcjonowania gospodarki.

Tyle, że jest na to sposób: przepis ów mówi o rozwiązywaniu stosunku pracy opartego na umowie, funkcjonującej na zasadach Kodeksu Pracy. A Kodeks przewiduje także umowy na czas określony, które rozwiązują się z terminem przewidzianym w treści umowy, bez żadnych warunków. Można więc zatrudniać starszych pracowników na odpowiednio przygotowanych umowach na czas określony, których data zakończenia przypada w odpowiednio dobranym dniu. Nie ma wówczas już kwestii "bania się" na kilka lat przed wejściem w wiek ochronny pracownika. Tyle, że pracodawcy, bardzo aktywni poprzez liczne swoje konfederacje, w tym przypadku dziwnie słabo optują za likwidacją tego fikcyjnego okresu ochronnego. Nasuwa to przypuszczenie, że wyjaśnienie to jest pozorne, fikcyjne, że to wyłącznie pretekst.
Z innych zgłaszanych czasem "powodów" spotyka się w wypowiedziach następujące: kwalifikacje tych osób nie odpowiadają potrzebom i wymagają uzupełniania, rozwijania – podobnie jak i ludzi młodych. Pracodawcy oczekują gotowych specjalistów z wysokim doświadczeniem za te proponowane 1700 złotych miesięcznie. Dalej – wśród pracodawców dominuje przekonanie, że osoby starsze mają wysokie oczekiwania płacowe. Może wystarczyłoby ich spytać? Po 2 - 3 latach wegetacji w nędzy wymagania płacowe bardzo spadają, a zresztą płaca wynika ze stanu "interesów" pracodawcy wobec czego i tak jest tylko taka, jaka może być... więc cóż tu mają do rzeczy czyjekolwiek oczekiwania?

Liczba osób starszych a bezrobotnych w ciągu ostatniego roku wzrosła o 13,2% w stosunku do roku ubiegłego. Na dodatek prawie 60 000 osób z tej grupy jest bezrobotnymi już ponad dwa lata (z powodu bezowocnego poszukiwania zatrudnienia) i ta liczba (długotrwale bezrobotnych) wzrosła w ciągu ostatniego roku aż o 31%. Po prostu powstaje ogromna grupa ludzi na trwałe wykluczanych z pracy, z aktywności i w konsekwencji – rugowanych z życia. Jestem pewien, że ludzie ci przyjmą z wdzięcznością każdą odpowiednią (*) pracę nawet za najniższą płacę określoną ustawowo. A jeśli nie przyjmą, muszą być wykluczeni z rejestru bezrobotnych. Wobec tego - ten powód niezatrudniania to także fikcja.
Dalej – pracodawcy są podobno przekonani, że ludzie starsi są mniej wydajni i trudniej im oswoić się z używaniem nowoczesnych urządzeń. To stereotyp i uogólnienie.
To także pogląd subiektywny, nie uwzględniający dużo większej fluktuacji kadrowej w grupie pracowników młodszych. Poza tym zawsze mówi się o „pracy odpowiedniej” - tak jak to definiuje ustawa, więc po co starszy człowiek ma obsługiwać supernowoczesne urządzenia sterowane cyfrowo, skoro są prace pomocnicze, biurowe, administracyjne, kancelaryjne, także lekkie prace manualne wykorzystujące atuty doświadczenia życiowego i zawodowego osób starszych bez potrzeby zmuszania ich do akceptacji zbytnich "nowości".
Kolejnym spotykanym często wytłumaczeniem, jest błędne przeświadczenie, że tylko ludzie młodzi dobrze kreują wizerunek firmy. Czas durnej, prostackiej mody na „młode, dynamiczne zespoły” na szczęście powoli już mija wraz z napływem z zachodu jakiejś zasadniczej kultury organizacyjnej o niepolskich tradycjach i podstawowej ogłady managerskiej. Dziś firmy zatrudniające ludzi starszych na odpowiednich stanowiskach są uważane za bardzo nowoczesne, jak choćby świetne delikatesy sieci "Alma"... i wiele innych.

Niestety; jestem przekonany o pozorności wszystkich tych powyżej przytaczanych powodów. Prawdziwy powód leży w kosztach pracy. Podstawową zasadą stosowaną do zatrudniania, jeśli oczywiście pominiemy nepotyzm, kolesiostwo, prywatę, znajomości i swoisty handel miejscami pracy i pracą jako „przysługą” świadczoną ważnemu znajomemu z nadzieją na powstanie „długu” który będzie można kiedyś odebrać – są koszty pracy, głównie odnoszące się w tym przypadku do składek na ubezpieczenie społeczne, zdrowotne, PFRON. A pod tym względem są grupy „tańsze” czyli zwalniające pracodawcę od pewnych obciążeń finansowych, oraz droższe – wymagające pełnej ustawowo określonej płatności i to w określonych ściśle terminach. Ma się rozumieć że ci ostatni zawsze przegrywają z tymi „tańszymi” i to jest cała „tajemnica” polityki zatrudniania, do której dorabiane są różne przykrywki by ukryć prozaiczną prawdę.

Nie wiem, czy gdyby istniało nadal – niedawno powołane i równie szybko zlikwidowane – stanowisko doradcy czy pełnomocnika Premiera do spraw zapobiegania zjawisku wykluczenia społecznego, sytuacja byłaby lepsza.
Faktem jednak jest, że powstała i nieodwołalnie rośnie grupa osób spychanych w kierunku całkowitego wykluczenia społecznego. To ludzie w wieku 45 – 60 czy 50 – 65 lat, a więc starsze osoby w wieku przedemerytalnym, które zostały wyrugowane z rynku pracy i często od 2 – 3 lat nie mogą znaleźć żadnego zatrudnienia a więc tym samym – zdobyć jakichkolwiek środków pochodzących z zapłaty za pracę. W całej „dyskusji” o reformie wieku emerytalnego nie zostało to zauważone. Osoby te – jeśli miały prawo do zasiłku dla bezrobotnych - obwarowanego tak restrykcyjnymi warunkami, że spełnia je nie więcej jak 20% bezrobotnych – szybko go utraciły, bo przecież zasiłek dla bezrobotnych ma charakter przemijający i krótkoterminowy (maksymalnie 12 miesięcy) a nam błyskawicznie rośnie grupa osób bezowocnie poszukujących pracy od 24 i więcej miesięcy.
Pomijając już dramatyczną sytuację materialną tych osób, trzeba w aspekcie uprawnień do ewentualnej projektowanej emerytury cząstkowej stwierdzić, że okres bezrobocia bez pobierania zasiłku nie liczy się do okresów składkowych od których może być uzależnione to prawo. A są osoby z tek grupy, które już ponad trzy lata bezskutecznie poszukuję zatrudnienia bez pobierania zasiłku. Osoby te więc bez swojej winy nigdy mogą nie osiągnąć wymaganego okresy stażu niezbędnego dla nabycia prawa do emerytury cząstkowej, już nie wspominając o wpływie okresu bezrobocia na stan IKE tych osób - bez ich winy. Z tego powodu z emerytur cząstkowych nie będą mogły skorzystać osoby najbardziej tego potrzebujące, by jakkolwiek przetrwać jeszcze te dwa lata dłużej – do wieku emerytalnego.
Dla osób z tej szczególnej a zapomnianej przez Rząd grupy bezrobotnych – przesunięcie wieku nabycia uprawnień do emerytury na 67 lat będzie często oznaczało jedynie konieczność dwa lata dłuższego oczekiwania na to prawo, tułania się na zapomogach, zasiłkach z opieki społecznej, korzystania z ewentualnej pomocy rodziny – by dożyć do swojego wieku emerytalnego, a otrzymana po latach bezrobocia emerytura także będzie głodowa z powodu małej kwoty uzbieranej na IKE.
To nic innego, jak poświęcenie przez władzę grupy obywateli w imię „kryzysu” i na koszt ofiar reformy emerytalnej. A chodzi tu o osoby które często były aktywne w walce z władzami PRL o wolność polityczną i gospodarczą. Osoby zasłużone dla walki o wolność Polski.
Jednak powracając do wstępu tego felietonu, zapytam jeszcze raz: jeśli można porównać tę dużą przecież grupę obywateli, co najmniej kilkudziesięciotysięczną, prowadzoną dziś „jak barany na rzeź” przez władzę z Platformy Obywatelskiej, to trudno zrozumieć, dlaczego nie protestują. Dlaczego milczą. Władza reaguje dziś wyłącznie na argument siły. Kieruje się dziś wyłącznie interesem wyborczym mierzonym w prognozach poparcia społecznego. Zasady etyki, sprawiedliwości, moralności, solidarności społecznej są tylko na papierze na którym wydrukowano Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej, zaczynającą się od słów: RZECZPOSPOLITA POLSKA JEST DOBREM WSPÓLNYM WSZYSTKICH OBYWATELI, (…) DEMOKRATYCZNYM PAŃSTWEM PRAWNYM URZECZYWISTNIAJĄCYM ZASADY SPRAWIEDLIWOŚCI SPOŁECZNEJ…

(*) określenie "odpowiednia" stosowane wobec propozycji pracy oferowanej bezrobotnym przez PUP zostało dodane do ustawy już jako poprawka na etapie jej procedowania i jest zdefiniowane w treści "ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy".