Pisałem już o tym częściowo w poprzednim felietonie, ale może jeszcze
innymi słowami wyjaśnię konsekwencje opisanego tu stanu prawnego:
właściwe zrozumienie tego uważam bowiem za bardzo ważne.
Osoba która „bez własnej woli” pozostaje bez pracy (traktowanej tu
domyślnie jako źródło środków do życia) ma prawo do „zabezpieczenia
społecznego” ze strony państwa, gdy nie posiada innych środków do życia.
Tak stanowi Art. 67 Ust. 2 obowiązującej Konstytucji.
Osoba która „bez własnej woli pozostaje bez pracy” – to sensu stricte
między innymi osoba bezrobotna i tak to też definiuje „Ustawa o
promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy”, (także osoba np. w
znacznym stopniu niepełnosprawna). Pozostawanie bez pracy „bez własnej
woli” – wynika w związku z bezrobociem z braku miejsc pracy, nierównego
traktowania obywateli, braku popytu na pracę itp., a to z kolei – z
polityki gospodarczej władzy lub braku takiej polityki, a więc – jest
„bez woli” indywidualnego bezrobotnego obywatela.
Praca w myśl Konstytucji nie jest też obowiązkiem obywateli a wynika z ich woli.
Ustawa ta (o promocji zatrudnienia…) bardzo dokładnie określa cechy
osoby bezrobotnej, czyli warunki którym ma odpowiadać człowiek by mógł
uzyskać status osoby bezrobotnej. Warunków tych jest bardzo wiele i są
one dość szczegółowe, najważniejszym jednak z elementów definicji jest
to, że osoba bezrobotna dąży do uzyskania zatrudnienia, poszukuje takiej
możliwości, przede wszystkim jednak jest zdolna do pracy i pozostaje w
gotowości do natychmiastowego jej podjęcia, gdyby została zatrudniona.
W tym przypadku kardynalne zasady prawa stanowią, że to odmawiający
przyznania takiego statusu ma wykazać, że osoba starająca się o status
bezrobotnej – nie spełnia jakichś wymogów, choćby jednego z licznych
wymogów ustawowo określonych, co jest powodem tejże odmowy.
Jeśli więc ktoś ma status osoby bezrobotnej, to należy przyjąć, że spełnia wszystkie wymogi uzyskania tego status, bo inaczej by go nie uzyskał. Jeśli posiada on status osoby bezrobotnej, to po prostu – jest bezrobotny, jest tym samym w sposób oczywisty „osobą bez własnej woli pozostającą bez pracy”.
W związku więc z Konstytucją, jeśli nie ma on innego źródła środków
utrzymania, państwo ma obowiązek zapewnić temu obywatelowi odpowiednie
„zabezpieczenie społeczne” – do czasu zmiany tego jego stanu. Zabezpieczenie społeczne
– to po prostu odpowiednie świadczenie materialne i pozamaterialne ze
strony państwa, zaspokajające podstawowe potrzeby uprawnionego
obywatela. Świadczeniem materialnym – jest tu kwota pieniężna mająca
pozwolić na zaspokojenie podstawowych potrzeb oraz zapewnić możność
pozostawania w gotowości do podjęcia pracy i aktywnego poszukiwania jej.
Bo oczywiste powinno być, że aby to było możliwe – bezrobotny musi mieć
do dyspozycji jakieś określone środki. Świadczenie niematerialne – to
pomoc organizacyjna i merytoryczna urzędu pracy lub agencji pracy,
nieodpłatne pośrednictwo pracy itp.
Nie jest to jakaś charytatywna „pomoc” – bo osoba ta „bez własnej
woli”, a nawet wręcz „sprzecznie z własną wolą” nie może osobiście
uzyskiwać środków do życia, ponadto konstytucja nie nakazuje „pomagać”
obywatelowi a po prostu przyznaje mu świadczenie określone jako
„zabezpieczenie społeczne”.
Idiotyczne byłoby stwierdzenie: „pomogę ci w ten sposób że zrobię dla ciebie to co i tak mam obowiązek dla ciebie zrobić”;
pojęcie pomocy zakłada dobrą i nieprzymuszoną wolę osoby pomagającej, a
w tym przypadku ten element nie występuje; jest nakaz konstytucyjny
czyli obowiązek zapewnienia „zabezpieczenia społecznego”. Wynika on z
kardynalnej zasady prawa, mówiącej że każde uprawnienie jest związane z
odpowiadającym mu czyimś obowiązkiem jego zaspokojenia; stąd
konstytucyjne nadanie obywatelowi prawa do zabezpieczenia społecznego
jest automatycznie związane z obowiązkiem państwa przyznania mu owego
zabezpieczenia.
Co więcej: to zabezpieczenie społeczne – ma rzeczywiście „zabezpieczać” i właśnie dlatego jest nazwane „zabezpieczeniem”;
to jakoś stanowi o jego wartości pieniężnej (wysokości), określa ją.
Idiotyczne więc także byłoby dać dziś komuś 200 czy nawet 400 zł na
miesiąc i traktować to jako jego „zabezpieczenie społeczne” – bo to jest
o wiele mniej, niż to co niezbędne do zaspokojenia podstawowych potrzeb
– w myśl definicji pojęcia „zabezpieczenie społeczne”. A taka
„oszukańcza” tendencja niestety jest dziś w tym kraju powszechna.
Konstytucja nadaje ustawodawcy (Parlamentowi) prawo do szczegółowego
określenia „zakresu i form” wspomnianego zabezpieczenia społecznego – w
odrębnej ustawie, a ta z kolei ustawa – w przepisach wykonawczych rangi
rozporządzenia rady ministrów czy rozporządzenia ministra; jest to tak
zwana delegacja ustawowa. Wynika to z samej konstrukcji prawa: Ustawa
Zasadnicza ustala ogólne zasady i kierunki polityki czy działalności
państwa i jego podstawowe cechy a niektóre sprawy – deleguje niejako do
bardziej szczegółowego ustalenia w odrębnych ustawach i
rozporządzeniach, które są rangą niższe niż Konstytucja, czyli w swoich
szczegółowych regulacjach nie mogą jakiemukolwiek stwierdzeniu
Konstytucji zaprzeczać, być do niej w opozycji.
Jeśli więc Konstytucja stwierdza, że to „zakres i formy” owego
zabezpieczenia mają być uregulowane ustawą, to owa ustawa powinna
zajmować się wyłącznie tymi cechami; zakresem i formą zabezpieczenia
społecznego.
Jeśli Konstytucja stwierdza, że „obywatel pozostający
bez pracy nie z własnej woli ma prawo do zabezpieczenia społecznego” –
to ustawa regulująca tę sprawę z upoważnienia delegacji konstytucyjnej –
nie może stwierdzać, że jakiemuś obywatelowi pozostającemu w takiej
sytuacji – to zabezpieczenie się nie należy z jakiegokolwiek powodu,
czyli – ktoś spełniający konstytucyjny warunek – nie ma prawa do
zabezpieczenia, „bo cośtam, cośtam…”. Konstytucja już stwierdziła jako
nadrzędny akt prawny, że jeśli obywatel chce pracować na swoje
utrzymanie a nie może – to należy mu się odpowiednie zabezpieczenie
społeczne, i ustawa regulująca to szczegółowo z upoważnienia
konstytucyjnego nie może nagle temu zaprzeczać, stwierdzać, że „jemu to
się nie należy” – bo to byłoby naruszenie Konstytucji; obojętnie co
zostałoby tu wymienione jako powód, byłoby uzasadnieniem
niewystarczającym.
Ustawa ma tu określić – jak stwierdzić czy obywatel faktycznie ma wolę
pracy i zarabiania na swoje potrzeby, w jaki sposób przekazać wspomniane
„zabezpieczenie”, jak zabezpieczyć skarb państwa przed nadużyciami
obywateli w tej sprawie, jak stwierdzić czy obywatel nie ma innych
źródeł zaspokojenia swoich niezbędnych potrzeb – no i do pewnego stopnia – ile to zabezpieczenie powinno wynosić.
I tutaj także: „do pewnego stopnia” ,
ponieważ Konstytucja już to po części przesądza, jednoznacznie mówi o
„zabezpieczeniu” czyli o kwocie która „zabezpiecza” a więc pozwala na
zaspokojenie podstawowych potrzeb; w myśl ustawy powstałej na skutek
delegacji konstytucyjnej to nie może być dochód 100, 200 czy nawet 400
złotych w miesiącu, bo taka kwota z pewnością nie „zabezpiecza”; nie
zaspokaja podstawowych potrzeb osoby, która „bez własnej woli” nie
pracuje i nie jest przez to w stanie samodzielnie swoich potrzeb
zaspokoić.
Dlatego stwierdziłem powyżej, że ustawa taka jedynie do pewnego stopnia
może decydować o wysokości wspomnianego zabezpieczenia, gdyż wysokość ta
jest już w pewnym sensie określona w sposób niepodważalny w treści
samej Konstytucji, celowym użyciem określenia „zabezpieczenie”.
Taka właśnie „konstrukcja myślowa” przy analizowaniu Konstytucji powinna
być powszechnie stosowana do jej treści także i w innych sprawach.
Konstytucja jest najwyższym aktem prawnym, podstawą wszystkich innych przepisów prawa i jej przepisy stosuje się bezpośrednio – czyli wprost i bez żadnej interpretacji (jeśli Konstytucja nie stanowi inaczej).
W przypadku osób bezrobotnych, czyli „bez własnej woli” pozbawionych
pracy zarobkowej, istnieją w „Ustawie o promocji zatrudnienia (…)”
niezwykle rygorystyczne przepisy kompletnie nie posiadające logicznego
uzasadnienia, stanowiące główne ograniczenie w dostępności tzw. „zasiłku
dla bezrobotnych”, która to dostępność określana jest średnio w kraju
na 15%. Chodzi o wymóg przepracowania co najmniej 12 miesięcy w okresie
18 miesięcy poprzedzających zarejestrowanie w urzędzie pracy – jako
warunek przyznania zasiłku dla bezrobotnych (jeden z licznych warunków,
lecz z powodu długotrwałości bezrobocia najbardziej wpływa on na
niewielką dostępność zasiłków). Chodzi tu o czas finansowania składek na
Fundusz Pracy (składki finansuje pracodawca, ale pracownik je
„generuje” swoją pracą i samym faktem zatrudnienia). Choćby nawet
pracownik jeszcze przed wojną oraz przez 24 powojennych lat (od 1989 r.)
generował opłacanie składki, jeśli teraz przerwa w tym w ciągu
minionych 18 miesięcy przekracza pół roku – zasiłku dla bezrobotnych
tylko z tego powodu nie otrzyma; tak stanowi ustawa…
Powoduje to, że jedynie średnio 15 na 100 osób bezrobotnych spełnia
takie kryteria przyznania tego czasowego „zabezpieczenia społecznego” i
je otrzymuje. Co z pozostałymi średnio 85% bezrobotnych? W praktyce – to
urzędów pracy nie interesuje; co najwyżej można spotkać się z
pogardliwym odesłaniem do ośrodków pomocy społecznej…
To właśnie uważam za haniebne odstępstwo władzy od litery Konstytucji, w myśl której wszystkim
osobom uznanym za bezrobotne państwo ma obowiązek przyznać
„zabezpieczenie społeczne” pozwalające na zaspokojenie podstawowych
potrzeb a w tym – dające możliwość realnego poszukiwania zatrudnienia,
oraz umożliwiające trwanie w gotowości do jego natychmiastowego
podjęcia. To nie jest jakaś „pomoc bezrobotnym”, dobroczynność, filantropia, a po prostu obowiązek konstytucyjny państwa !.
Ponadto – to urzędy pracy rejestrujące bezrobotnych i udzielające im
pomocy w uzyskaniu zatrudnienia, powinny realizować wobec nich obowiązek
konstytucyjny przyznania i udostępnienia im „zabezpieczenia
społecznego” o którym mówi Konstytucja – obojętnie jak miałoby ono się
nazywać; zasiłkiem dla bezrobotnych czy jakkolwiek inaczej. Urzędy pracy
nadają bezrobotnym status, prowadzą ich rejestr, pośrednictwo pracy
itp. dlatego powinny także zajmować się realizacją obowiązków
konstytucyjnych państwa dotyczących stanu materialnego bezrobotnych;
powinni oni mieć możność załatwienia wszystkich swoich spraw w jednym
miejscu: urzędzie pracy. Twierdzę tak, ponieważ posiadanie
wystarczającego „zabezpieczenia społecznego” warunkuje w praktyce
rzeczywiste spełnianie wymogów ustawowych dotyczących prawa do statusu
bezrobotnego. Odsyłanie rzeczywistych bezrobotnych z urzędów pracy – do
ośrodków pomocy społecznej albo „do diabła” – razem z osobami które
bezrobotne nie są bo nie mają ani woli ani możliwości wykonywania
jakiejkolwiek pracy zarobkowej – jest nie tylko niekonstytucyjne, ale
jest dla tego państwa haniebne! Skrajnie upokarza ludzi i tak już –
przez odmowę im możliwości pracy – upokorzonych.
Uważam, że opozycja – (bo przekracza to możliwości blogera
amatora) powinna poważnie analizować ustawy powstające lub nowelizowane
obecnie właśnie pod kątem działań sprzecznych z Konstytucją i przyszłą
koniecznością udokumentowania ich na potrzeby przyszłego wyroku
Trybunału Stanu. Chodzi także o poszczególne niekonstytucyjne artykuły z
ustaw negowane przez Trybunał Konstytucyjny, wobec których władza
miesiącami czy latami ociąga się pod każdym pretekstem z ich
poprawieniem aby stały się z Konstytucją zgodne.
Uważam, ze powinna się
tym zająć także Komisja Europejska i inne kontrolne instytucje unijne.