MOTTO: UCZCIWY CZŁOWIEK NIE MOŻE DZIŚ MILCZEĆ A MILCZĄCY CZŁOWIEK NIE JEST DZIŚ UCZCIWY.

28 grudnia 2013

Suplement do tekstu pt. „Zasadnicze pytanie: po co są urzędy pracy?”

Pisałem już o tym częściowo w poprzednim felietonie, ale może jeszcze innymi słowami wyjaśnię konsekwencje opisanego tu stanu prawnego: właściwe zrozumienie tego uważam bowiem za bardzo ważne.


Osoba która „bez własnej woli” pozostaje bez pracy (traktowanej tu domyślnie jako źródło środków do życia) ma prawo do „zabezpieczenia społecznego” ze strony państwa, gdy nie posiada innych środków do życia. Tak stanowi Art. 67 Ust. 2 obowiązującej Konstytucji.
Osoba która „bez własnej woli pozostaje bez pracy” – to sensu stricte między innymi osoba bezrobotna i tak to też definiuje „Ustawa o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy”, (także osoba np. w znacznym stopniu niepełnosprawna). Pozostawanie bez pracy „bez własnej woli” – wynika w związku z bezrobociem z braku miejsc pracy, nierównego traktowania obywateli, braku popytu na pracę itp., a to z kolei – z polityki gospodarczej władzy lub braku takiej polityki, a więc – jest „bez woli” indywidualnego bezrobotnego obywatela.
Praca w myśl Konstytucji nie jest też obowiązkiem obywateli a wynika z ich woli.
Ustawa ta (o promocji zatrudnienia…) bardzo dokładnie określa cechy osoby bezrobotnej, czyli warunki którym ma odpowiadać człowiek by mógł uzyskać status osoby bezrobotnej. Warunków tych jest bardzo wiele i są one dość szczegółowe, najważniejszym jednak z elementów definicji jest to, że osoba bezrobotna dąży do uzyskania zatrudnienia, poszukuje takiej możliwości, przede wszystkim jednak jest zdolna do pracy i pozostaje w gotowości do natychmiastowego jej podjęcia, gdyby została zatrudniona.
W tym przypadku kardynalne zasady prawa stanowią, że to odmawiający przyznania takiego statusu ma wykazać, że osoba starająca się o status bezrobotnej – nie spełnia jakichś wymogów, choćby jednego z licznych wymogów ustawowo określonych, co jest powodem tejże odmowy.
Jeśli więc ktoś ma status osoby bezrobotnej, to należy przyjąć, że spełnia wszystkie wymogi uzyskania tego status, bo inaczej by go nie uzyskał. Jeśli posiada on status osoby bezrobotnej, to po prostu – jest bezrobotny, jest tym samym w sposób oczywisty „osobą bez własnej woli pozostającą bez pracy”.
W związku więc z Konstytucją, jeśli nie ma on innego źródła środków utrzymania, państwo ma obowiązek zapewnić temu obywatelowi odpowiednie „zabezpieczenie społeczne” – do czasu zmiany tego jego stanu. Zabezpieczenie społeczne – to po prostu odpowiednie świadczenie materialne i pozamaterialne ze strony państwa, zaspokajające podstawowe potrzeby uprawnionego obywatela. Świadczeniem materialnym – jest tu kwota pieniężna mająca pozwolić na zaspokojenie podstawowych potrzeb oraz zapewnić możność pozostawania w gotowości do podjęcia pracy i aktywnego poszukiwania jej. Bo oczywiste powinno być, że aby to było możliwe – bezrobotny musi mieć do dyspozycji jakieś określone środki. Świadczenie niematerialne – to pomoc organizacyjna i merytoryczna urzędu pracy lub agencji pracy, nieodpłatne pośrednictwo pracy itp.
Nie jest to jakaś charytatywna „pomoc” – bo osoba ta „bez własnej woli”, a nawet wręcz „sprzecznie z własną wolą” nie może osobiście uzyskiwać środków do życia, ponadto konstytucja nie nakazuje „pomagać” obywatelowi a po prostu przyznaje mu świadczenie określone jako „zabezpieczenie społeczne”.
Idiotyczne byłoby stwierdzenie: „pomogę ci w ten sposób że zrobię dla ciebie to co i tak mam obowiązek dla ciebie zrobić”; pojęcie pomocy zakłada dobrą i nieprzymuszoną wolę osoby pomagającej, a w tym przypadku ten element nie występuje; jest nakaz konstytucyjny czyli obowiązek zapewnienia „zabezpieczenia społecznego”. Wynika on z kardynalnej zasady prawa, mówiącej że każde uprawnienie jest związane z odpowiadającym mu czyimś obowiązkiem jego zaspokojenia; stąd konstytucyjne nadanie obywatelowi prawa do zabezpieczenia społecznego jest automatycznie związane z obowiązkiem państwa przyznania mu owego zabezpieczenia.
Co więcej: to zabezpieczenie społeczne – ma rzeczywiście „zabezpieczać” i właśnie dlatego jest nazwane „zabezpieczeniem”; to jakoś stanowi o jego wartości pieniężnej (wysokości), określa ją. Idiotyczne więc także byłoby dać dziś komuś 200 czy nawet 400 zł na miesiąc i traktować to jako jego „zabezpieczenie społeczne” – bo to jest o wiele mniej, niż to co niezbędne do zaspokojenia podstawowych potrzeb – w myśl definicji pojęcia „zabezpieczenie społeczne”. A taka „oszukańcza” tendencja niestety jest dziś w tym kraju powszechna.
Konstytucja nadaje ustawodawcy (Parlamentowi) prawo do szczegółowego określenia „zakresu i form” wspomnianego zabezpieczenia społecznego – w odrębnej ustawie, a ta z kolei ustawa – w przepisach wykonawczych rangi rozporządzenia rady ministrów czy rozporządzenia ministra; jest to tak zwana delegacja ustawowa. Wynika to z samej konstrukcji prawa: Ustawa Zasadnicza ustala ogólne zasady i kierunki polityki czy działalności państwa i jego podstawowe cechy a niektóre sprawy – deleguje niejako do bardziej szczegółowego ustalenia w odrębnych ustawach i rozporządzeniach, które są rangą niższe niż Konstytucja, czyli w swoich szczegółowych regulacjach nie mogą jakiemukolwiek stwierdzeniu Konstytucji zaprzeczać, być do niej w opozycji.
Jeśli więc Konstytucja stwierdza, że to „zakres i formy” owego zabezpieczenia mają być uregulowane ustawą, to owa ustawa powinna zajmować się wyłącznie tymi cechami; zakresem i formą zabezpieczenia społecznego.  
Jeśli Konstytucja stwierdza, że „obywatel pozostający bez pracy nie z własnej woli ma prawo do zabezpieczenia społecznego” – to ustawa regulująca tę sprawę z upoważnienia delegacji konstytucyjnej – nie może stwierdzać, że jakiemuś obywatelowi pozostającemu w takiej sytuacji – to zabezpieczenie się nie należy z jakiegokolwiek powodu, czyli – ktoś spełniający konstytucyjny warunek – nie ma prawa do zabezpieczenia, „bo cośtam, cośtam…”. Konstytucja już stwierdziła jako nadrzędny akt prawny, że jeśli obywatel chce pracować na swoje utrzymanie a nie może – to należy mu się odpowiednie zabezpieczenie społeczne, i ustawa regulująca to szczegółowo z upoważnienia konstytucyjnego nie może nagle temu zaprzeczać, stwierdzać, że „jemu to się nie należy” – bo to byłoby naruszenie Konstytucji; obojętnie co zostałoby tu wymienione jako powód, byłoby uzasadnieniem niewystarczającym.
Ustawa ma tu określić – jak stwierdzić czy obywatel faktycznie ma wolę pracy i zarabiania na swoje potrzeby, w jaki sposób przekazać wspomniane „zabezpieczenie”, jak zabezpieczyć skarb państwa przed nadużyciami obywateli w tej sprawie, jak stwierdzić czy obywatel nie ma innych źródeł zaspokojenia swoich niezbędnych potrzeb – no i do pewnego stopnia – ile to zabezpieczenie powinno wynosić.
I tutaj także: „do pewnego stopnia” , ponieważ Konstytucja już to po części przesądza, jednoznacznie mówi o „zabezpieczeniu” czyli o kwocie która „zabezpiecza” a więc pozwala na zaspokojenie podstawowych potrzeb; w myśl ustawy powstałej na skutek delegacji konstytucyjnej to nie może być dochód 100, 200 czy nawet 400 złotych w miesiącu, bo taka kwota z pewnością nie „zabezpiecza”; nie zaspokaja podstawowych potrzeb osoby, która „bez własnej woli” nie pracuje i nie jest przez to w stanie samodzielnie swoich potrzeb zaspokoić.
Dlatego stwierdziłem powyżej, że ustawa taka jedynie do pewnego stopnia może decydować o wysokości wspomnianego zabezpieczenia, gdyż wysokość ta jest już w pewnym sensie określona w sposób niepodważalny w treści samej Konstytucji, celowym użyciem określenia „zabezpieczenie”.

Taka właśnie „konstrukcja myślowa” przy analizowaniu Konstytucji powinna być powszechnie stosowana do jej treści także i w innych sprawach.
Konstytucja jest najwyższym aktem prawnym, podstawą wszystkich innych przepisów prawa i jej przepisy stosuje się bezpośrednio – czyli wprost i bez żadnej interpretacji (jeśli Konstytucja nie stanowi inaczej).

W przypadku osób bezrobotnych, czyli „bez własnej woli” pozbawionych pracy zarobkowej, istnieją w „Ustawie o promocji zatrudnienia (…)” niezwykle rygorystyczne przepisy kompletnie nie posiadające logicznego uzasadnienia, stanowiące główne ograniczenie w dostępności tzw. „zasiłku dla bezrobotnych”, która to dostępność określana jest średnio w kraju na 15%. Chodzi o wymóg przepracowania co najmniej 12 miesięcy w okresie 18 miesięcy poprzedzających zarejestrowanie w urzędzie pracy – jako warunek przyznania zasiłku dla bezrobotnych (jeden z licznych warunków, lecz z powodu długotrwałości bezrobocia najbardziej wpływa on na niewielką dostępność zasiłków). Chodzi tu o czas finansowania składek na Fundusz Pracy (składki finansuje pracodawca, ale pracownik je „generuje” swoją pracą i samym faktem zatrudnienia). Choćby nawet pracownik jeszcze przed wojną oraz przez 24 powojennych lat (od 1989 r.) generował opłacanie składki, jeśli teraz przerwa w tym w ciągu minionych 18 miesięcy przekracza pół roku – zasiłku dla bezrobotnych tylko z tego powodu nie otrzyma; tak stanowi ustawa…
Powoduje to, że jedynie średnio 15 na 100 osób bezrobotnych spełnia takie kryteria przyznania tego czasowego „zabezpieczenia społecznego” i je otrzymuje. Co z pozostałymi średnio 85% bezrobotnych? W praktyce – to urzędów pracy nie interesuje; co najwyżej można spotkać się z pogardliwym odesłaniem do ośrodków pomocy społecznej…
To właśnie uważam za haniebne odstępstwo władzy od litery Konstytucji, w myśl której wszystkim osobom uznanym za bezrobotne państwo ma obowiązek przyznać „zabezpieczenie społeczne” pozwalające na zaspokojenie podstawowych potrzeb a w tym – dające możliwość realnego poszukiwania zatrudnienia, oraz umożliwiające trwanie w gotowości do jego natychmiastowego podjęcia. To nie jest jakaś „pomoc bezrobotnym”, dobroczynność, filantropia, a po prostu obowiązek konstytucyjny państwa !.
Ponadto – to urzędy pracy rejestrujące bezrobotnych i udzielające im pomocy w uzyskaniu zatrudnienia, powinny realizować wobec nich obowiązek konstytucyjny przyznania i udostępnienia im „zabezpieczenia społecznego” o którym mówi Konstytucja – obojętnie jak miałoby ono się nazywać; zasiłkiem dla bezrobotnych czy jakkolwiek inaczej. Urzędy pracy nadają bezrobotnym status, prowadzą ich rejestr, pośrednictwo pracy itp. dlatego powinny także zajmować się realizacją obowiązków konstytucyjnych państwa dotyczących stanu materialnego bezrobotnych; powinni oni mieć możność załatwienia wszystkich swoich spraw w jednym miejscu: urzędzie pracy. Twierdzę tak, ponieważ posiadanie wystarczającego „zabezpieczenia społecznego” warunkuje w praktyce rzeczywiste spełnianie wymogów ustawowych dotyczących prawa do statusu bezrobotnego. Odsyłanie rzeczywistych bezrobotnych z urzędów pracy – do ośrodków pomocy społecznej albo „do diabła” – razem z osobami które bezrobotne nie są bo nie mają ani woli ani możliwości wykonywania jakiejkolwiek pracy zarobkowej – jest nie tylko niekonstytucyjne, ale jest dla tego państwa haniebne! Skrajnie upokarza ludzi i tak już – przez odmowę im możliwości pracy – upokorzonych.

Uważam, że opozycja – (bo przekracza to możliwości blogera amatora) powinna poważnie analizować ustawy powstające lub nowelizowane obecnie właśnie pod kątem działań sprzecznych z Konstytucją i przyszłą koniecznością udokumentowania ich na potrzeby przyszłego wyroku Trybunału Stanu. Chodzi także o poszczególne niekonstytucyjne artykuły z ustaw negowane przez Trybunał Konstytucyjny, wobec których władza miesiącami czy latami ociąga się pod każdym pretekstem z ich poprawieniem aby stały się z Konstytucją zgodne.
Uważam, ze powinna się tym zająć także Komisja Europejska i inne kontrolne instytucje unijne.