MOTTO: UCZCIWY CZŁOWIEK NIE MOŻE DZIŚ MILCZEĆ A MILCZĄCY CZŁOWIEK NIE JEST DZIŚ UCZCIWY.

9 czerwca 2013

„Badylarz” się buntuje…

Zespół do spraw ubezpieczeń Komisji Trójstronnej, składający się z przedstawicieli pracodawców, Rządu i Związków Zawodowych podjął wspólną decyzję o rozpoczęciu prac przygotowawczych dotyczących projektu NSZZ „Solidarność” – objęcia składkami ubezpieczenia społecznego i zdrowotnego wszystkich umów–zlecenia. Powstał projekt ustawy zmieniającej „Ustawę o systemie ubezpieczeń” obejmujący to zagadnienie, ma on być wkrótce skierowany do konsultacji społecznych.
Podstawą tego projektu są nowe przepisy, zaproponowane przez Solidarność.

Biorąc pod uwagę dotychczasowe nastawienie „anty” szeroko rozumianej „władzy” do wszystkiego co pochodzi od tego związku zawodowego – wygląda na to, że władza już zdaje sobie sprawę ze skali obecnej patologii, ale jeszcze nie ma na jej usunięcie żadnego pomysłu z którym mogłaby sama wystąpić – nie narażając na szwank swojego Prezia i jego notowań w badaniach poparcia społecznego. Jeśli bowiem skutek będzie zły – zawsze można powiedzieć: to „Solidarność” była pomysłodawcą a my dla dobra demokracji zgodziliśmy się na wypróbowanie ich propozycji, by opozycja nie miała argumentu o totalitarnych zapędach władzy i ignorowaniu głosu części społeczeństwa. Jeśli natomiast będzie dobrze – to jednak okaże się wówczas, że Solidarność jest tylko „pomysłodawcą” a cała zasługę władza przypisze sobie i swojemu Preziowi…

Ale mniejsza z tym: chodzi o skutek; jakby nie było – dobrze, że zajęto się wreszcie tym problemem.
Przypuszczam, że chodzi tu o stworzenie przeciwwagi dla tendencji pracodawców do uciekania od umów o pracę, w stronę jak najszerszego stosowania umów-zlecenia, nawet „balansując na krawędzi prawa” jak to nazywał nasz noblista Chłopek-Roztropek. Balansując a często – mając prawo po prostu w prozaicznej dupie. Przykładem są na to niedawne wypowiedzi Przewodniczącego Związku Przedsiębiorców i Pracodawców – Cezarego Kaźmierczaka.
Taka popularność umów zlecenia jest często związana z paranoicznym dążeniem do ograniczenia kosztów w celu maksymalizacji osobistego zysku – czyli wynika moim zdaniem ze skrajnego chamskiego pazerniactwa a nie z jakichś powodów ekonomicznych czy gospodarczych. Wynika ze słabości firm, głupio zaprojektowanej działalnoiści gospodarczej, zakladanej doraźności interesu, majacego szybko przynieść maksymalny zysk a następnie – likwidowanego.
Niemalże normą jest dziś wykorzystywanie wszystkich prawnych możliwości, by unikać odprowadzania składek na ubezpieczenie społeczne a nawet i zdrowotne na rzecz pracowników. Jest to społecznie szkodliwe, dlatego państwo występując w interesie społecznym musi podejmować przeciwdziałania. Bo państwo po prostu po to jest.

Jak wiadomo zleceniobiorca pracownikiem nie jest, dlatego w wielu wypadkach zamiast na umowy o pracę, zatrudniano wykonawców pracy na podstawie umów-zlecenia – wykorzystując wszystkie luki i „kruczki prawne”, a często po prostu bezczelnie prawem się zupełnie nie przejmując. Prawo pracy zabrania stosowania umów zlecenia tam – gdzie z charakteru wykonywanej pracy wynika iż powinna być zastosowana umowa o pracę. Umowa-zlecenie jest w rzeczywistości dość łatwo rozróżnialna, lecz w przepisach prawa nie ma dość jaskrawego sformułowania istoty tej różnicy, dokonanego w sposób wymuszający jednoznacznie legalność lub jej brak, stąd próby „kręcenia” przez usłużnych, aspołecznych, wyślizganych doradców zatrudnianych w tym celu przez przedsiębiorców.
Jest więc oczywiste, że zleceniem jest np.: (przykłady z aktualnych ofert, dostępnych w dniu dzisiejszym w Internecie).
Zlecę animację imprezy dla dzieci – Świnoujście. Witam. Impreza na boisku osiedlowym dla dzieci z okazji „Powitania lata” w Świnoujściu. Potrzebne są animacje i jakaś dmuchana zjeżdżalnia. Zainteresowanych proszę o kontakt. Pozdrawiam. [Dane kontaktowe].
Poszukuję iluzjonisty na komunię: Poszukuję iluzjonisty, który uatrakcyjniłby komunię dziecka w miejscowości Niedźwiady k. Kalisz (Wielkopolskie). Czekam na kontakt. [Dane kontaktowe]
(wyjaśniam, że tu potrzebne były jakieś cuda, ale prawdopodobnie nie chodziło o Jezusa).
Zlecę 5-6 osobowej brygadzie docieplenie budynku wełną mineralną w centrum Warszawy. Zainteresowanych proszę o kontakt. [dane kontaktowe].

Nie ulega tu wątpliwości, że chodzi o jednorazowe wykonanie pewnych czynności ewidentnie nie wymagających zawierania stosunku pracy ze zlecającym. Natomiast zatrudnianie murarza czy nawet kasjerki w hipermarkecie na umowę zlecenie – jest ewidentnym naciąganiem prawa, choć sprytny pracodawca może się cwanie zabezpieczyć przed odpowiedzialnością, nawet gdy ktoś zakwestionuje legalność takiej umowy. Przeważnie dziś nikt jednak nie zajmuje się tym, gdyż jest przyzwolenie polityczne na takie działania, wynikające z ideologii Platformy Obywatelskiej sprawującej rządy. Jest przyzwolenie polityczne na cwaniactwo, omijanie prawa, swoista „ideologia chciwości” wszystko to usprawiedliwiająca, pod dodatkowym płaszczykiem rzekomego „kryzysu”. Z tych samych powodów wynika praktyczny paraliż Państwowej Inspekcji Pracy, nie będącej w stanie kontrolować przestrzegania prawa pracy, a jeśli już ujawniającej wykroczenia – to nie posiadającej dostatecznych możliwości nacisku, wymuszającego podporządkowanie się przedsiębiorcy obowiązującemu prawu. PIP podlega jednak Sejmowi (Marszałkowi Sejmu) a więc w praktyce – większości parlamentarnej tworzącej rząd, czyli podlega też obecnie oddziaływaniu ideologii politycznej PO, zapewniającej dziś pracodawcom swoisty „parasol ochronny” w imię ideologii bogacenia się bez względu na cenę.

Kilkakrotnie już powtarzałem w moich felietonach i jeszcze raz powtórzę, że Państwo stworzone i zawładnięte przez przedsiębiorców, działające głównie w interesie przedsiębiorców – to w istocie ZAMACH NA PAŃSTWO. To zamach stanu – z punktu widzenia obowiązującej przecież Konstytucji.
Demokratyczne państwo ma być czymś w rodzaju „bufora” łagodzącego nieuniknione konflikty interesów, np. przedsiębiorców działających dla własnego dobra a pracowników – działających także dla dobra własnego. Narzędziem działania takiego państwa – jest tworzenie dobrego prawa i wymuszanie powszechnego przestrzegania go. A dobre prawo – to prawo zgodne z Konstytucją, jednoznaczne, proste i zrozumiałe dla każdego, godzące sprzeczności interesów na zasadzie powszechnych i nieuniknionych kompromisów podejmowanych podczas jego tworzenia (a nie podczas jego funkcjonowania!).
To zapewne z mojej strony uproszczenie motywowane emocjonalnie, ale ostatecznie nie jesteśmy tu na łamach jakiegoś biuletynu Akademii Nauk a w miejscu przeznaczonym na wygłaszanie emocjonalnych opiniin nie mających ambicji uporządkowanego, obiektywnego i uzasadnionego naukowo przedstawiania omawianych zagadnień. Poza tym, wspomniany już Przewodniczący ZPP Cezary Kaźmierczak dał powód do emocjonalnych reakcji swoimi wypowiedziami publicznymi na temat wspomnianego projektu. Mianowicie – jak tytułowy „zbuntowany badylarz” – wypowiadając się o przedsiębiorcach albo w ich imieniu, zaczął grozić władzy i szantażować państwo.

Celem pracy nad wspomnianą zmianą ustawy jest ograniczenie tzw. umów śmieciowych na rzecz zawierania „normalnych” umów o pracę a to z kolei ma związek z tak zwaną „reformą emerytalną” polegającą na podwyższeniu wieku nabycia uprawnień do emerytury do 67 lat. Chodzi o to, że ogromna masa ludzi nie opłaca dziś składek na ubezpieczenie emerytalne, to znaczy nie generuje ich opłacania poprzez fakt pozostawania w stosunku pracy – bo faktycznie utrzymują się z dochodów uzyskiwanych poprzez umowy śmieciowe, czyli „nieoskładkowane” i na dodatek nie jest to sprawa ich wyboru a jedynej dostępnej możliwości. Także – ogromna masa ludzi młodych pracując od kilku lat nie wygenerowała jeszcze żadnej, nawet jednej składki na swoim IKE – bo proponuje im się wyłącznie umowy śmieciowe a warunki materialne zmuszają ich do przyjmowania chocby takiej pracy – byle móc się utrzymać. Ludzie pracują i jakoś się utrzymują, ale ich sytuacja emerytalna stale się pogarsza, ze względu na IKE i brak wpływu składek lub ich nieregularność i wyłącznie minimalną wysokość.

Przewodniczący ZPP dopatrzył się tu jedynie podwyższenia kosztów pracy. Faktycznie – gdyby taka nowelizacja weszła w życie – zamyka ona pewne (ale bynajmniej nie wszystkie) furtki omijania prawa, jednak jest moim zdaniem zasadnicza różnica pomiędzy „podwyższaniem kosztów pracy” a „zapobieganiem ich obniżania kosztem sytuacji pracownika”.
Przewodniczący ZPP stwierdził, że „politycy powinni zrozumieć, że przedsiębiorców w Polsce już nie stać na wyższe pozapłacowe koszty pracy.” Straszy on władzę skutkiem w postaci pogorszenia sytuacji pracowników. Wygląda to wręcz na pospolity szantaż: jeśli decydenci uchwalą „składkowanie” wszystkich umów, to przedsiębiorcy zatrudniający odpowiedzą zwolnieniami, zmniejszaniem płac o wysokość dodatkowych składek, ucieczką w „szarą strefę” i zaprzestaniem opłacania jakichkolwiek kosztów pozapłacowych, zaczną zatrudniać wyłącznie osoby prowadzące działalność gospodarczą (same opłacające swoje składki), trwale zredukują zatrudnienie itp. Pan Przewodniczący Cezary Kaźmierczak wręcz straszy władzę… powrotem do praktyki z czasów PRL, gdy tak wówczas zwana „inicjatywa prywatna” – walcząc z politycznym nastawieniem i ograniczaniem warunkowanym ideologicznie, próbowała (z niezłym skutkiem) „rozmiękczać” przepisy, by pomimo wszystko „wyjść na swoje”. Oznaczało to wówczas głównie korupcję władzy, wszelkie metody omijania prawa.

Uważam, że pozapłacowe koszty pracy – pomimo że są w całości wypracowywane przez pracowników – są niepotrzebnie aż tak wysokie, jak to obserwujemy w praktyce. Wiąże się to z ogromną nieszczelnością systemu ubezpieczeń, zgodą władzy na masowe unikanie opłacania składek (tzw. „optymalizacja ZUS”), z ogromnymi kosztami własnymi ZUS czyli obsługi ubezpieczeń społecznych, z istnieniem KRUS i jego żerowaniem na systemie ubezpieczenia społecznego, w aspekcie budżetu państwa – z kolosalną nieszczelnością systemu podatkowego, z absurdami gospodarowania pieniędzmi publicznymi, z faktyczną dezaktywacją Państwowej Inspekcji Pracy.

Obciążenia pracodawców są niepotrzebnie tak wysokie i powinny zostać systemowo obniżone do możliwie najniższego poziomu. Polityką władzy powinno być więc zwiększanie zasobów budżetu państwa na cele społeczne w taki sposób, by można było zminimalizować obciążenia pracodawców i w ten sposób wpływać na rozwój gospodarczy. Gospodarka ma jednak charakter nadawany jej przez przyjęty model ekonomiczny a ten – może być bardzo różny, bo zależy od założonych celów, ma po prostu podłoże ideologiczne, polityczne. Wpływa to na sposób gospodarowania budżetem państwa, który bez założeń ideologicznych jest jakby ogromną walizką pieniędzy – bez instrukcji czy planu na co należy je wydać.
A dziś rząd PO nie potrafi zapanować ani nad pozyskiwaniem pieniędzy do budżetu ani nad rozsądnym gospodarowaniem tym co dało się pozyskać a nawet – nad wydawaniem wiele ponad to co zdołano zebrać.
Oczywiste jest więc, że obciążenia pracodawców powinny bym możliwie jak najmniejsze i to jakby nie podlega dyskusji, lecz mimo to nie można się zgodzić z postawą Cezarego Kaźmierczaka w tej sprawie.

Po pierwsze – niedopuszczalne jest szantażowanie władzy i straszenie jej „nieposłuszeństwem” czy jakimś „obstrukcjonizmem obywatelskim” przedsiębiorców. Straszenie redukcją działalności gospodarczej jest dziś śmieszne, bo działalności nie prowadzi się „w służbie dla narodu i społeczeństwa” tylko głównie „dla siebie”. Przedsiębiorcy nie zatrudniają pracowników w ramach jakiejś „misji społecznej” by mogli straszyć władzę zaprzestaniem wykonywania jej, a zatrudniają w związku ze swoją działalnością, dlatego ograniczając zatrudnienie – ograniczają swoją działalność, swój rozwój i swoją konkurencyjność a więc i swoje osobiste zyski. W wielu dziedzinach drobnej działalności (a chodzi tu o MSP) popyt ogranicza liczbę przedsiębiorców zajmujących się tą dziedziną, rezygnacja niektórych z nich natychmiast będzie powodowała wchodzenie innych w powstałą lukę, bo chętnych jest więcej niż możliwości wynikających z ograniczeń popytu. Najprawdopodobniej jednego przedsiębiorcę zamykającego działalność z powodu podwyższenia kosztów poprzez ograniczenie umów śmieciowych, zastąpi inny, który w swoim biznesplanie uwzględnił realne koszty i realną prawną możliwość ich optymalizacji.
Polska jest państwem prawnym, posiada Konstytucję i system prawa, który obowiązuje.

Po drugie – niedopuszczalne jest kwestionowanie prawa państwa do ustalania zasad i norm prawnych w tym państwie obowiązujących. A – jak stwierdził Cezary Kaźmierczak – „…mimo ponad 20 lat bezsilnych wysiłków, politycy nadal wierzą, że są w stanie kreować rzeczywistość ustawami. I mimo że cały czas przegrywają, bynajmniej nie studzi to ich regulacyjnego entuzjazmu”.
To kwestionowanie państwa jako takiego, postawa anarchisty. Politycy, posłowie i senatorowie „kreują rzeczywistość” jedynie za pomocą tworzenia „atmosfery prawnej” czy „otoczenia prawnego” w którym rozgrywa się całe życie gospodarcze, polityczne i społeczne. Mają takie prawo i wręcz po to istnieją. Jest wiele dziedzin w pozostałości po PRL zbyt dokładnie niepotrzebnie regulowanych szczegółowymi przepisami, co nie znaczy, że regulacje jako takie nie mają sensu czy są niepotrzebne. To państwo tworzy i ma tworzyć zasady, na jakich odbywa się działalność gospodarcza w Polsce, a także – na jakich funkcjonują ubezpieczenia społeczne.

Państwo nie jest przedsiębiorcą i nie służy tylko przedsiębiorcom a ma zapewniać równowagę pomiędzy różnymi interesami, szczególnie uwzględniając interesy najsłabszych.
Ciekawe i charakterystyczne, że pan Kaźmierczak nie domaga się zmniejszenia obciążeń pozapłacowych pracy poprzez uszczelnienie budżetu i uzdrowienie gospodarki funduszami publicznymi, np. by składki ZUS były powszechnie egzekwowane i z tego powodu nie musiały być powiększane a wręcz mogły być obniżone. Domaga się utrwalenia patologii – byle było taniej. Bo „taniej” – znaczy większy osobisty zysk i tylko to się liczy dla polskiego przedsiębiorcy.
Postawiłbym w tym miejscu tezę przeciwstawną niż Przewodniczący ZPP. Może w Polsce czas już skończyć z „równaniem w dół” poprzez obniżanie świadczeń, obcinanie płac, składek, podatków, poprzez dotacje, zwolnienia z obowiązków finansowych, dopłaty i upusty. Słowem – z całym tym „żebractwem” przedsiębiorców skierowanym do państwa i dorabianiem do niego mitu o „kryzysie”. Trzeba jednocześnie i zoptymalizować i uszczelnić przychody skarbu państwa i ubezpieczeń, ale z drugiej strony – może już czas skończyć z budowaniem gównianej gospodarki opartej na zwolnieniach z opłat, dotacjach i obniżkach wymuszanych jak widać nawet szantażem przez „gównianych” drobnych i średnich biznesmenów, bez dotacji zaraz straszących upadłością i likwidacją miejsc pracy. Może zamiast walczyć o obniżki składek, podatków i innych obowiązków finansowych – przedsiębiorcy zaczęliby walczyć o zwiększenie wpływów z działalności, efektywność, rozwój, ekspansję.

„Koszty pracy” określa się przecież jako wysokie lub niskie poprzez porównanie z dochodem firmy a nie z ceną najnowszego Mercedesa, który koniecznie natychmiast chce mieć żona właściciela tejże firmy…