MOTTO: UCZCIWY CZŁOWIEK NIE MOŻE DZIŚ MILCZEĆ A MILCZĄCY CZŁOWIEK NIE JEST DZIŚ UCZCIWY.

15 lutego 2014

Myślmy i rozmawiajmy o Polsce i o nas – nie o podrzucanych nam „tematach zastępczych”!

Aktualny program wyborczy PIS jest dyskusyjny, ale z pewnością zasługuje na uwagę.
Przede wszystkim w związku z utrzymującą się (według większości badań opinii publicznej) przewagą poparcia dla tej partii – nad obecnie rządzącą koalicją.

Najbardziej rzucającą w oczy cechą tego programu jest to, że on jest i jest jawny – w odróżnieniu od kompletnego zaciemnienia w sprawach projektów i planów Platformy Obywatelskiej, ukrytych w cieniach gabinetów i ciemnych umysłach zasiadających tam ludzi. Dewizą Donalda Tuska jest: „Ciepła woda w kranach będzie dla większości a reszta – ma pecha; my będziemy robić „dobrze” a jak – to sami zobaczycie, gdy już wam zrobimy” co wystarcza jedynie tak zwanym „lemingom”…

W poprzednim wpisie przytoczyłem jeden z podrozdziałów obszernego programu (całość ma ok. 190 stron) – dotyczący pracy.
To oczywiście fragment wycięty z obszernej całości, a przecież wszystkie zjawiska społeczne są „w życiu” połączone ze sobą różnymi powiązaniami przyczynowo skutkowymi, dlatego o sytuacji dotyczącej pracy jako źródła podstawowego dochodu pracownika najemnego decydować będzie tak naprawdę całość polityki władzy i stopień jej rzeczywistej realizacji, który z różnych względów nigdy przecież nie wynosi 100%.
Moje drobne, naprędce nasuwające się uwagi:

Praca musi być „dobrem” powszechnie dostępnym, nawet gdyby z jakichś powodów w danym momencie rozwoju Polski, Europy czy Świata – nie mogła być środkiem zapewniającym „godne i dostatnie” życie. Jest tak także i wtedy, gdy może pozwolić na podstawowe pokonywanie codziennych trudności i zaspokajanie czasowo tylko podstawowych potrzeb. W sytuacji szczególnej – np. globalnego czy kontynentalnego kryzysu gospodarczego czy finansowego – państwo musi mieć w dyspozycji także rozwiązania „kryzysowe” – być może pozwalające doraźnie tylko przetrwać, ale zabezpieczające przed sytuacjami skrajnymi.
Wiadomo, że obecnie tak nie jest, bo „system Tuska” (jak to nazywa Jarosław Kaczyński) dopuszcza całkowite wycofanie się państwa z rozwiązywania zasadniczych problemów społecznych, pasywność władzy wynikającą z założenia „magicznej” samoregulacji, obojętność państwa na sytuację czy los „mało znaczących” grup obywateli, bezwzględność w traktowaniu niektórych problemów – jakby nie istniały, lub były tylko „sprawą prywatną” – jeśli nie dotyczą one grup faworyzowanych i w małym stopniu wpływają na sytuację polityczną (poparcie).
Wszystko to dzieje się przy jaskrawej niezgodności poczynań władzy z Konstytucją.

Oczywiste wydaje się patrzenie na „świetlaną przyszłość” i daleko posunięte ambicje, wyjście „do przodu” w definiowaniu zamiarów mające wreszcie wydostać społeczeństwo z minimalizmu „biedy w czasie kryzysu”, ale jednocześnie brak mi w tym programie odniesienia do tego „co dziś”, do natychmiastowych koniecznych działań interwencyjnych w sytuację choćby osób z grupy wykluczonych z rynku pracy ze względu na wiek (jak to nieoficjalnie tłumaczą pracodawcy). Nie wystarczy mieć dobry cel i zacząć iść w jego kierunku, ale – na czas tego marszu – także trzeba stworzyć możność zaspokojenia pewnych podstawowych potrzeb. Niejeden już „zdechł” w drodze do świetlanej przyszłości, bo nie pomyślał o „tu i teraz”…

Odnośnie liczby osób bezrobotnych z grupy określanej jako „50+” na „ponad 500 tys.” trzeba stwierdzić, że niedawno określano ją na „ponad 700 tys.”; może to być dużo więcej niż tu podano, gdyż liczba ta dotyczy bezrobotnych zarejestrowanych w Powiatowych Urzędach Pracy a jak wiadomo, przez minione kilka lat spora część osób w tym wieku, na podstawie doświadczenia własnego oraz obserwacji poczynań PUP i MPiPS – zrezygnowała z rejestrowania się w PUP albo świadomie i z własnej inicjatywy zrezygnowała ze statusu osoby bezrobotnej – widząc bezsensowność tego, praktyczną bezczynność urzędów pracy czy nawet resortu pracy. Po prostu świadomie stali się osobami całkowicie nieaktywnymi zawodowo, pomimo że początkowo chcieli i mogli pracować – przejmując jakieś role w swoich rodzinach i pozostając często na ich utrzymaniu.
Otóż osoby te powinny móc powrócić do pracy przy stworzeniu do tego właściwych warunków i zapotrzebowania, bo słusznie program podnosi także sprawę obciążenia rodzin utrzymaniem swoich bezrobotnych krewnych – jako nielegalnym czy nieformalnym dodatkowym podatkiem.

W swoich odniesieniach do problemu ubezpieczeń społecznych, program zdaje się nie dostrzegać wpływu proponowanych zmian na stan indywidualnych kont obywateli w ZUS oraz wpływu zgromadzonych tam środków na wysokość przyszłych emerytur. Program nie odnosi się także do zmian funkcjonowania ZUS pod tym względem.
Program dostrzega dramatyczny spadek liczby osób bezrobotnych posiadających w myśl obecnej ustawy prawo do zasiłku, lecz nie proponuje żadnego doraźnego działania by ten stan zmienić, zanim skutek zaczną odnosić bardziej zaawansowane zmiany zmniejszające bezrobocie. Znów więc powracam do uwagi uczynionej na wstępie; Oczekiwana byłaby zmiana obecnej ustawy znacznie poszerzająca dostęp do jakiejś formy „zasiłku” dla bezrobotnych lub zastępczych form zarabiania na doraźne podstawowe potrzeby z jednoczesnym wskazaniem źródeł finansowania tych zmian w przesunięciach przeznaczenia istniejących środków publicznych. Moim zdaniem działania te powinny być równoległe bo sobie nie przeszkadzają; władza powinna powrócić do aktywnego zarządzania gospodarką a więc i jej „środowiskiem prawnym” ale jednocześnie w oczekiwaniu na wyniki – zrobić coś doraźnie, by „dać żyć” osobom pozbawionym pracy. Można i przejąc aktywną rolę w zarządzaniu gospodarką i zacząć aktywnie oddziaływać na kształtowanie właściwych społecznie postaw pracodawców i pracowników a także i interweniować w sprawie osób pozbawianych pracy ze względu na wiek – np. przyznając im coś w rodzaju odszkodowania (z uwagi na treść Konstytucji) za brak zatrudnienia a więc – brak środków do życia.

Niestety odnosi się wrażenie, że przy realizacji tego programu będzie „tak jaj zawsze” – to znaczy najpierw wybory, brawa, plany i programy a potem – długo, długo nic; długo, długo – ta sama stara „bida”, bo jeszcze „nie weszło w życie”, bo coś „czeka w kolejce w Parlamencie”, bo nowi posłowie i senatorowie „muszą się dopiero nauczyć” – itp. Program powinien więc zawierać nie tylko ambitne plany docelowe, ale i doraźne działania „na dziś” by natychmiast dało się odczuć poprawę w najtrudniejszych społecznie sprawach, właśnie takich jak całkowite wykluczenie zawodowe a co za tym idzie i społeczne setek tysięcy osób z grupy „50 plus”.
Program PIS odnosi się bezpośrednio do ludzi młodych, co jest strategicznie i taktycznie zrozumiałe, ale rozczarowujące jest, że poza „zauważeniem problemu” nie odnosi się w szczegółach do sytuacji osób w wieku produkcyjnym, wypchniętych przez społeczeństwo z rynku pracy. Byłoby tragiczne, gdyby ta dziś poszkodowana grupa obywateli znów została uznana za „mało ważną”, „marginalną”, zbyt mało wpływającą na poparcie władzy by się opłacało zajmować ich sytuacją.

Program sprawia wrażenie ostrożnego, nieco „nadmiernie ugodowego” to znaczy unikającego zajmowania się niektórymi rzeczywistymi a dyskusyjnymi problemami.
W niektórych kwestiach wydaje się on zbyt zachowawczy; być może jest to zjawisko nakierowane na unikanie kontrowersji z założeniem późniejszym korekt planów, już po uzyskaniu władzy.

W sprawie problemu osób pozbawianych zatrudnienia ze względu na wiek – nie wnosi on niczego zasadniczo nowego, co by mogło zmienić zachowanie pracodawców na „rynku pracy”, sprawić by ten tak zwany dziś „rynek pracy” poddał się rzeczywistym prawom rynkowym a nie „ręcznemu sterowaniu ideologicznemu” jak to ma miejsce dziś dla zadowolenia „syndykatu polityczno-biznesowego”.
Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że by zmienić zachowanie pracodawców – należałoby to dziś niestety „wymusić” – oczywiście nie bezpośrednio (dlatego ująłem to określenie w cudzysłów) a raczej stwarzaniem odpowiednich bodźców ; dotyczy to nie tylko przestrzegania jakiegoś (takiego czy innego) prawa pracy, ale i prawa dotyczącego działalności gospodarczej i wynikających stąd obowiązków wobec (skarbu) państwa.
PIS nauczony doświadczeniem lat 2005 – 2007 i zwłaszcza późniejszych „przymila się” do pracodawców, co może dobrze wróżyć wynikowi wyborczemu, lecz źle moim zdaniem wróży wynikom koniecznych reform i zmian.