MOTTO: UCZCIWY CZŁOWIEK NIE MOŻE DZIŚ MILCZEĆ A MILCZĄCY CZŁOWIEK NIE JEST DZIŚ UCZCIWY.

11 kwietnia 2014

"Magiczne "myślenie i "mniemanologia stosowana" – w walce z bezrobociem.

Wypowiedzi polityków na temat pracy w znaczeniu zatrudnienia pojawiają się ostatnio jakby częściej, czyli w ogóle się pojawiają w odróżnieniu od niedawnego jeszcze okresu całkowitego oficjalnego milczenia na ten temat – oczywiście prócz „zawodowego” propagandysty – ministra pracy i polityki społecznej Władysława Kosiniak Kamysza.

Powrót tej tematyki niewątpliwie jest spowodowany jedynie narastającą kampanią wyborczą, nie tyle nawet do Parlamentu Europejskiego co „kampanią w ogóle” gdyż przy jak dotychczas drastycznie spadającym poparciu społecznym obecnej koalicji rządzącej czeka nas najprawdopodobniej niekończąca się „jatka” wyborcza – po PE dotycząca wyborów samorządowych oraz parlamentarnych.

W ramach jednak udawania „społecznej wrażliwości” rozlegają się głosy na temat bezrobocia. Na przykład kilka dni temu wypowiedział się w tej sprawie Pan Euro-poseł Paweł Kowal (PJN, obecnie Polska Razem).
Stwierdził on mianowicie, że  
"...szkolenia bezrobotnych nie przynoszą żadnych efektów, dlatego chciałby, aby dotacje unijne w wysokości 2 miliardów złotych przeznaczone na szkolenia – zostały wydanie na tworzenie nowych miejsc pracy dla ludzi młodych a nie na szkolenie bezrobotnych. Obecny system umożliwia tylko zarabianie firmom szkoleniowym, dlatego jego ugrupowanie „Polska Razem” ma zamiar bacznie się przyglądać wydatkowaniu tej kwoty."
W mojej opinii słowa te są najprawdopodobniej podyktowane wyłącznie zapotrzebowaniem wyborczym. Pan Kowal chciałby zapewne pozostać parlamentarzystą europejskim, doszedł więc do wniosku, że ostentacyjne słowa mające przekonać ludzi młodych iż mają w nim rzecznika ich interesu – dadzą mu głosy młodych i pozwolą zwyciężyć w wyborach dużo pewniej, niż głosy bezrobotnych, nawet tych „szkolonych”.
Jednocześnie prezentuje on tu postawę typowego polityka, który dba o poparcie „obojętne od kogo” byle skutecznie, ale przy okazji prezentuje się jako człowiek „mniej-więcej zorientowany w temacie” to znaczy; słyszący że gdzieś dzwonią, ale nie wiedzący dokładnie w którym kościele.

Bezrobocie związane jest z zasadniczymi zmianami w strukturze gospodarki wywołanymi przez „polski” czyli głupi, chaotyczny i anarchiczny proces „transformacji ustrojowej i ekonomicznej” a następnie – przez Unię Europejską. Bezrobocie powstało zarówno poprzez zanik wielu miejsc pracy np. w związku z likwidacją pewnych zakładów lub nawet dziedzin przemysłu, ale także zaniku pewnych zawodów, które stały się wybitnie „nadmiarowe”. Wpłynął na to także brak odpowiedniej polityki edukacyjnej powiązanej z planowaniem zmian gospodarki. Miary problemu dopełnił także „skok” technologiczny, gwałtowny napływ nowych rozwiązań technicznych i technologicznych które stały się dla wielu starszych pracowników szokiem, bo Polska była przecież przez długie dziesięciolecia PRL objęta (jak i cały blok radziecki) blokadą dostępu do nowej myśli technicznej, zdobyczy nauki i nowych technologii (materiałów i technologii ich produkcji) itp. W związku z tym wielu ludzi w „średnim wieku” mających już wówczas za sobą co najmniej kilkunastoletni staż pracy – stało się całkowicie zbędnymi dla pracodawców. Po pierwsze liczba funkcjonujących miejsc pracy zmniejszyła się w sposób trwały o ok. pięć milionów (w szczycie) co dało bezrobocie o stopie w granicach 24 – 25%, z drugiej strony bardzo wielu pracowników zostało niejako mimochodem pozbawionych zawodu – który nagle stał się zbędny. Dochodziły do tego elementy dodatkowe w postaci jakichś idiotycznych mitów na temat zatrudniania ludzi starszych; mitów funkcjonujących do dzisiaj a ponadto zaczęto budować zręby „niewolnictwa pracowniczego” poprzez zmiany w prawie i praktyce, wprowadzanie wymyślnych procedur naboru pracowników, szczególną socjotechnikę niszczenia ich poczucia godności, poczucia wartości, zadowolenia z dotychczasowych osiągnięć, szacunku dla pracy i dla pracodawcy, czyli tzw. „etosu pracy” itp.

Wspominam o tym by wyjaśnić jeszcze raz, po co są potrzebne szkolenia dla bezrobotnych oraz skąd się wzięła taka potrzeba. Chodzi po prostu o formę walki z bezrobociem polegającą na uzupełnianiu, aktualizowaniu lub całkowitej zmianie kwalifikacji osób które stały się bezrobotne – po to by mogły one spełnić ponownie oczekiwania i wymagania jakiegoś (jakiegokolwiek) pracodawcy i powrócić do normalnej pracy w dotychczasowym lub nowym zawodzie, stając się w miarę samodzielne finansowo.
Szkolenia kwalifikacyjne, kursy zawodowe itp. są nadal niezbędne. Oczywiście rzeczywiste szkolenia profesjonalnie zaplanowane i przeprowadzone. Jednocześnie – same w sobie nie są wystarczające do zmniejszenia bezrobocia, gdyż od wiedzy i umiejętności pracowników poszukujących zatrudnienia nie przybywa miejsc pracy, następuje co najwyżej proces wymiany jednych zatrudnionych na innych, podobnie jak w rejestrach PUP – jednych bezrobotnych na tych co jeszcze niedawno pracowali. Dlatego też stopa bezrobocia od dawna utrzymuje się na podobnym poziomie.
W wystąpieniu Posła Kowala przede wszystkim występuje element nierównego traktowania pracowników lub kandydatów do zatrudnienia. Nie ma kontrowersji czy wzajemnego przeciwstawienia bezrobotni – młodzi, bo młodzi to prawie połowa bezrobotnych i młodzi jako bezrobotni tak samo potrzebują szkoleń – jak i ludzie starsi.
Szkolenia bezrobotnych miały być formą walki z bezrobociem. Nie jest prawdą, że nie dają one efektów. Prawdą jest, że efekt ten jest zbyt nikły jak na wielkość przeznaczanych na to funduszy. Efekt jest zbyt niski – bo państwo które dysponuje pieniędzmi – wyższego efektu nie wymaga. To państwo realizuje scenariusz łatwego zarabiania na „szkoleniu bezrobotnych” przez firmy szkoleniowe. Top wynika z ideologii tej władzy. Tam gdzie jest dużo pieniędzy a nie ma właściwego zewnętrznego nadzoru nad ich przeznaczeniem oraz wykorzystaniem zawsze efekt jest niewłaściwy, ale czy to bezrobotni za to odpowiadają? Efekty szkolenia bezrobotnych wynikają ze sposobu ich organizowania, z przyjętego sposobu zwalczania bezrobocia jedynie poprzez oddziaływanie na bezrobotnych a nie na faktyczne jego przyczyny, które leżą po stronie gospodarki i pracodawców. Jeśli efektem nazywać realny spadek stopy bezrobocia, to szkolenie bezrobotnych powoduje po prostu, że jest więcej bezrobotnych dobrze przygotowanych do podjęcia pracy – dla których tej pracy nie ma.

Istnieje problem pokolenia transformacji; ludzi którzy często nie znają żadnego języka obcego a i własny – nieraz dość słabo, nie umieją często posługiwać się sprzętem komputerowym i biurowym, nawet nie mają prawa jazdy. Dlaczego? Bo tak ich wychowała Polska – państwo ludowe czasów ich młodości, w którym „ideologicznie podejrzane” było znać obcy język a posiadanie znajomych lub krewnych za granicą „obozu” było niemalże równoznaczne ze szpiegostwem; w którym latami czekało się na otrzymanie wcześniej przedpłaconego samochodu i jego posiadanie było ewidentnym luksusem dla najbogatszych; kraju w którym do połowy lat dziewięćdziesiątych komputer widywano głównie na amerykańskich filmach.
Ludzie ci nie są już przeważnie w stanie przed wiekiem emerytalnym nauczyć się jakiegokolwiek języka obcego w takim stopniu, aby móc go wykorzystywać do pracy, na zdobywanie prawa jazdy jest dla nich też już zbyt późno z powodu wieku. Ludzie ci nie są w stanie zostać przedsiębiorcami rozpoczynając własną działalność gospodarczą, bo wychowywali się w czasach w których działalność gospodarcza była niechciana, tępiona, zwalczana ideologicznie.
Zresztą nie jest możliwe ani potrzebne, by społeczeństwo składało się z samych przedsiębiorców. Nie może być tak, by nieznajomość języka niemieckiego spychała Polaka żyjącego w Polsce na margines egzystencji. To co to za Polska.
Ludzie ci mogą i muszą być dobrymi pracownikami, ale muszą istnieć dla nich właściwe stanowiska pracy, pracy usługowej lub choćby pomocniczej albo pracy w produkcji lub usługach – w której nie będzie się od nich wymagać tego, czym nie dysponują, np. posługiwaniem się językiem obcym, posiadania prawa jazdy itp. Nie może być tak, że Polak w Polsce zdycha z głodu, bo nie zna Niemieckiego albo nie potrafi i nie chce zajmować się własną działalnością gospodarczą. To jest po prostu jakieś zwyrodniałe, nieludzkie, dzikie; to forma eksterminacji. W takim samym stopniu dotyczy to i młodych.

Rozgraniczanie na młodych i starszych – gdy mowa o ubieganiu się o pracę graniczy z łamaniem prawa; prawa które zabrania nierównego traktowania pod jakimkolwiek względem kandydatów do zatrudnienia oraz już zatrudnionych. Szczególnie dotyczy to wieku. Bezrobocie równie dotyczy młodszych i starszych; jeśli mowa o przeznaczaniu sporych funduszy na „tworzenie miejsc pracy” – to dlaczego w takim razie „dla młodych” a nie po prostu dla bezrobotnych.

Ponadto gdy chodzi o stwierdzenie Pana Kowala – trzeba by się zastanowić, jaki może być związek potrzeby „tworzenia miejsc pracy” z pieniędzmi z dotacji unijnych. Po pierwsze – tworzyć miejsca pracy w sensie dosłownym mogą jedynie przedsiębiorcy rozwijający swoją działalność gospodarczą a nie politycy ani urzędnicy. W tym celu musi się zacząć znów rozwijać krajowy przemysł produkcyjny i przetwórczy ewentualnie także rzemiosło a to jest sprzeczne z polityką Unii. To Unia wywołała w dużym stopniu ten problem i Unia go podtrzymuje.

Rozwój przedsiębiorstw wynikający z rozwoju gospodarczego powoduje rzeczywiste zapotrzebowanie na pracę ludzką i musi to być na dodatek zrównoważone wobec różnych grup pracowników, o czym wspominałem wyżej. Dopóki tak się nie stanie – a Pan Kowal jako przedstawiciel Polski w Unii o to nie zabiega, możliwe jest tylko udawanie tworzenia miejsc pracy – poprzez dotowanie zatrudnienia. W wyniku tego pracownik otrzymuje czasowo niewielkie wynagrodzenie de facto nie od pracodawcy a z funduszu zewnętrznego, pracodawca dostaje darmowego lub bardzo taniego pracownika ale dla wszystkich jest to rozwiązanie tymczasowe czyli niczego nie zmienia ani nie angażuje żadnej ze stron, jedynie zużywa fundusze unijne. Gdy pieniążki na dotacje do zatrudnienia się kończą, pracodawca likwiduje to tymczasowe i do pewnego stopnia „fikcyjne” stanowisko, pracownik trafia na powrót do rejestru bezrobotnych, Unia jest biedniejsza o dwa miliardy złotych a pracodawcy są o tę samą kwotę bogatsi.
Nie bardzo więc rozumiem, jaką dla Posła Kowala to stanowi różnicę; zmarnować te pieniądze na szkolenia bezrobotnych czy zmarnować je na dotowanie tymczasowego lub wręcz fikcyjnego zatrudnienia… Czy tak wyobraża on sobie „tworzenie miejsc pracy dla młodych”?

Pozostaje nadal otwarte pytanie – jak ich nie zmarnować, ale odpowiedzi na nie – nie znajdziemy podczas kampanii wyborczej – szczególnie u kandydatów.