MOTTO: UCZCIWY CZŁOWIEK NIE MOŻE DZIŚ MILCZEĆ A MILCZĄCY CZŁOWIEK NIE JEST DZIŚ UCZCIWY.

12 czerwca 2014

Dla władzy nie jest ważna prawda; ważne jest alibi z manipulowanego „poparcia społecznego” i propaganda sukcesu.

Pod tym względem dziś obecna władza niczym nie różni się od dawnej władzy tak zwanej „ludowej” – jak się lubiła mianować władza towarzyszy z PZPR.

A jest tak po prostu dlatego, że nasza obecna neo-totalitarna ekipa „kolesiów” chce za wszelką cenę utrzymać władzę, utrzymać ją jak najdłużej a przynajmniej przez czas, do kiedy w Polsce można jeszcze robić błyskawiczne kariery, majątki „z niczyjego” i skutecznie uchylać się od wszelkiej odpowiedzialności.
Na szczęście spora część społeczeństwa zna z własnego doświadczenia i pamięta totalitarne działania władzy „ludowej” opartej na ideologii komunistycznej dostosowanej nieco do specyfiki społeczeństwa polskiego, pod wypływem niepowodzeń później zwanej „budową społeczeństwa komunistycznego” a po dalszych niepowodzeniach wynikających z oporu społecznego – „budową społeczeństwa socjalistycznego”. Oczywiście budowa ta nigdy się nie zakończyła, także z pewnością nie sukcesem; ustrój powstały w naszym kraju nigdy nie był ani komunizmem ani socjalizmem i prawdopodobnie dlatego właśnie zakończył się tak jak się zakończył. Mówienie dziś, że „w Polsce skończył się komunizm” być może jest dobrym zagraniem medialnym dla jakiejś niespełnionej aktoreczki, ale nie odpowiada prawdzie po pierwsze dlatego – że tu nigdy nie było komunizmu, więc nie mógł się także „skończyć” a po drugie – te siły i ci ludzie którzy się kryją pod tym określeniem w Polsce – nadal świetnie i coraz lepiej się mają, dobrze ustawieni jak polska odmiana ukraińskich oligarchów, tyle że udających prywatnych i niewinnych, zwyczajnych i skromnych obywateli.

Dla sił politycznych osadzonych tu u władzy przez Związek Radziecki – wówczas jedna zasada była kardynalna: objąć władzę, opanować wszystkie instytucje państwa, stworzyć mechanizm nacisku i szantażu i już nigdy tejże władzy nie oddać. Weżreć się w społeczeństwo jak grzyb w ścianę, zakotwiczyć się wszędzie swoimi mackami jak rak w zdrowym organizmie, spętać ludzi strachem, naciskami, nagrodami, karami, poczuciem beznadziejności, kontrolować wszystko agresywnie i dokładnie by już nigdy nie dać się odsunąć czy wyrugować z władzy a tym bardziej - pociągnąć do jakiejkolwiek odpowiedzialności. Dokładnie tak jak Tusk ze swoją PO. To właśnie można uznać za definicję totalitaryzmu, za spektakularną pogardę demokracji.

Od kiedy sięgnę pamięcią, były w tym kraju siły i ośrodki przeciwstawiające się totalitaryzmowi władzy. To wcale nie tylko galeria znanych kilkunastu nazwisk tych, którzy byli najbardziej prześladowani, albo po 1989 roku postanowili zostać największymi kombatantami „walki z komuną”, zamienić to co robili na stanowiska, zaszczyty, funkcje i związane z tym dochody. Nie wszyscy chcieli a spośród chcących – nie wszystkim się udało.
Jednocześnie można tu zawsze było spotkać przeróżnych sprzedawczyków, kolaborantów, cynicznych cwaniaków bez charakteru i skrupułów, potakiwaczy pozujących na intelektualistów albo na rewolucjonistów, ale przeważnie za tym ukrywał się jakiś interes, oczekiwanie odwzajemnienia się władzy za wsparcie w walce z przeciwnikami totalitaryzmu, czasem durny, naiwny fanatyzm…
Jak to przedstawił kiedyś Jacek Fedorowicz w jednym ze swoich politycznych programów satyrycznych: … kiedy stocznie strajkowały to zawsze znajdowały się takie medialne „przedstawicielki” zatroskanego społeczeństwa; … to chyba nawet jedna taka była – dyżurna, tam ją odpowiednio przebierali; a to szwaczka a to rybaczka, stawiali ją przed kamerami TVP i ona mówiła płaczliwym głosem: „W imieniu wszystkich kobiet pracujących ja się domagam, żeby stoczniowcy już wrócili do pracy”; a już poza anteną – „to teraz którędy do kasy…?”…

Okazuje się, że nadal nic się nie zmieniło, w każdym razie niewiele. Znów jest władza widząca swoje główne zadanie w tym, aby się „nie dać zmienić”, nawet wbrew jasnemu bo dość jasno wyrażanemu oczekiwaniu społeczeństwa. Władza gotowa na bardzo wiele, (mam nadzieję, że jednak nie na wszystko) – by pozostać władzą, mimo, że otrzymuje jednoznaczne sygnały także z własnych sondażowni, że poparcia społecznego już nie ma, że zbyt wielu zawiodła. Zresztą „poparcie społeczne” to dla tej władzy jedynie gadżet; sympatyczny gdy jest ale niekonieczny. O zwyczajnym podporządkowaniu się demokratycznemu oczekiwaniu społeczeństwa – także wtedy gdy jest niekorzystne – nawet się władzy nie śni. Władza „wie lepiej co dobre”… jak każda totalitarna władza.

Nadal są osoby cieszące się z tego, że władza nie posiadająca już akceptacji – „wygrała wybory siódmy raz z rzędu” – tak jakby nie było demokracji, jakby tu chodziło o jakąś infantylną zabawę harcerską – „kto – kogo” a nie o los milionów ludzi, pozbawianych w ten sposób wpływu na swoje życie. Nakłanianych w ten sposób do bardziej radykalnych, niszczycielskich form upomnienia się o demokrację i praworządność. I znów taka „szwaczka – rybaczka”, znów taka stara, skrzywiona złośliwie baba z jakąś skrajną frustracją, jakimś urazem psychicznym malującym się na twarzy, zaślepiona niczym nie uzasadnioną nienawiścią „polityczną” do „Kaczyńskiego” i wszystkiego co „kaczyńskie” – chwali totalitaryzm tej władzy, pisze peany o „Donku – Zwycięzcy” – jak kiedyś pisano o Stalinie – Słońcu Ludzkości – kolejny raz zwyciężającym w ustawionych komunistycznych „wyborach”. Baba nawet nie wie, jak jest śmieszna w tej swojej zajadłości i jak jest smutna w tej swojej chorobie a przecież w rzeczywistości nic od niej nie zależy; zupełnie nic… baba jednak nie ma wątpliwości: wiadomo przecież, że im więcej razy się „zwycięży w wyborach” kolejnych i następujących po sobie – tym lepiej… tak jak w Chinach, Korei Północnej, Rosji; – lepiej bez wątpienia dla tych, którzy zwyciężyli lub mających z nimi jakiś wspólny interes. Czekam więc z zaciekawieniem: Kiedy baba zapyta: „… którędy do kasy”?

A może zresztą już w kasie była; otrzymała już co miała otrzymać – na konto (a’ konto na konto); obecny rozwój internetowej bankowości elektronicznej ma dziś swoje miłe udogodnienia.