MOTTO: UCZCIWY CZŁOWIEK NIE MOŻE DZIŚ MILCZEĆ A MILCZĄCY CZŁOWIEK NIE JEST DZIŚ UCZCIWY.

25 lipca 2014

Rosyjskie oddziaływanie na Europejczyków poprzez „agenturę wpływu” i dezinformację – jest zadziwiająco skuteczne.

Rosyjskie oddziaływanie na Europejczyków poprzez „agenturę wpływu” i dezinformację, oraz socjotechniczne manipulowanie nastrojami jest zadziwiająco skuteczne. 
To nie tylko smutne ale i bardzo niebezpieczne. Inna sprawa, że ma ono charakter bardzo konsekwentny i dość liczny. Odbywa się poprzez komentarze w blogach, wpisywane przez różnych anonimów a także komentarze w portalach informacyjnych i społecznościowych, samodzielnie prowadzone blogi i strony internetowe, nieraz o bardzo „neutralnej” nazwie. Stosunkowo łatwo poznać tych, co nie znając języka polskiego – posługują się automatycznym tłumaczeniem, co daje efekt tyleż komiczny, co charakterystyczny, łatwo rozpoznawalny.
Jednym z elementów wojny propagandowej jest… straszenie wojną. Być może jednym z najważniejszych.
Brzmi to absurdalnie, ale śmieszne wcale takie nie jest.

Załóżmy, że przychodzi do nas jakiś łobuz i mówi: daj mi to i tamto, bo jak nie to oberwiesz i ci to siłą zabiorę. Nikt normalny nie chce się wdawać w konflikt, którego może dość tanim kosztem uniknąć; łobuz jest pewny siebie, silny jak (skurczy)byk, sprawia wrażenie – że wcale nie żartuje.
Niestety każdy może się spotkać i spotyka się w swoim życiu z taką sytuacją, niejednokrotnie w skali pewnej „zbiorowości” a nie w relacjach osobistych, jednostkowych. To niewątpliwie próba charakteru. Następuje pewna „gra” emocji i myśli: nie chce tak dużo – myślimy – ostatecznie nie majątek, gdyby miał dzięki temu się odczepić, to może lepiej mu dam to, czego chce, po co się mam „z koniem kopać”, choć się go nie boję, ale jestem po prostu mądrzejszy… itp.
Z drugiej strony odzywa się w nas także naturalna godność, męskość, poczucie sprawiedliwości, przekora, przywiązanie do „swojego”.
Łobuz ma swoich pomagierów, którzy tylko dlatego nie są więcej ograbiani za to, że będą pomagali ograbiać innych i oni podszeptują: no co ty, nie zadzieraj z nim, lepiej mu daj to czego chce dla świętego spokoju, myśmy też mu dali i sam zobacz, teraz dał nam spokój… itp. taka wojenka z nim się nie opłaca…
To rzeczywista gra nastrojów umiejętnie podsycana przez łobuza, bo on chce dostać wszystko to, czego potrzebuje, albo na co ma po prostu ochotę, ale wcale nie chce tak bardzo o to walczyć fizycznie. Doskonale zdaje sobie sprawę ze swojej siły, ale i z tego, że mógłby także sam nieźle oberwać, że nie jest „nietykalny” ani nieśmiertelny, że ma coś ewentualnie do stracenia.

W rzeczywistości tzw. „zwyczajni” Rosjanie muszą sobie zdawać sprawę, że to oni także są elementem tej „gry”, bo po nieuniknionej ewentualnej serii eksplozji nuklearnych na terytorium Rosji (patrz tzw. „odwet martwej ręki”) – zginęłoby ich w jednej chwili kilkanaście czy kilkadziesiąt milionów a Rosja w dużej części przestałaby na dłuższy czas nadawać się do zamieszkania. Na tym polega strategia wzajemnego odstraszania potęgą nuklearną i tu nie ma być „zwycięzców” ani „pokonanych”.

Rosja jak ten łobuz może wygrywać tylko lokalnie, poprzez zastraszanie psychologiczne i pomoc ewentualnych agentów wpływu, pomagających jej zastraszać. Niejednokrotnie łobuz dostaje to, czego żąda bez żadnej walki, bo napadniętym wydaje się, że w ten sposób UNIKNĘLI WOJNY a tymczasem nie rozumieją oni, że TO TEN SZANTAŻ JUŻ BYŁ CAŁĄ WOJNĄ i w tej wojnie ulegli, przegrali, stracili wszystko – łącznie z wolnością i godnością.
Okazuje się, że zamiast „spokoju” pojawiają się kolejne żądania, coraz to większe i poważniejsze, eskalacja żądań i kolejni „podpowiadacze” namawiający innych do uległości wobec łobuza. Bo wiedząc o nadmiernym nagromadzeniu sił stwarzającym i dla niego pewność ogromnych strat – nawet pomimo zwycięstwa, wcale (ten łobuz) nie miał zamiaru występować w „otwartej walce na dużą skalę” a wyspecjalizował się w takich właśnie „zagrywkach psychologicznych” czyli wojnie psychologicznej. Ćwiczył się w tym od wieków i jest w tym niewątpliwie najlepszy. I właśnie dlatego – nie wolno z nim w ten sposób „grać”.

Trzeba się więc stanowczo przeciwstawić przyjętym dziś a „podszeptywanym” przez pomagierów łobuza „pewnikom”. Taka postawa „łobuza” podwórkowego jest niejako „cechą charakterystyczną” Rosjan…
Sankcje mające wpłynąć na zmianę niewłaściwego zachowania Rosji – nie muszą być wcale ograniczone do samego Putina i jego bliskich współpracowników. Mogą one dotykać i to boleśnie dotykać także i „zwyczajnych” Rosjan, dlatego że Putin – jest Putinem i robi to, co robi – dzięki ich poparciu albo przynajmniej brakowi ich sprzeciwu.
Jeśli więc nie ma dziś w Moskwie milionowej demonstracji przeciwko zaborowi Krymu i przeciwko otwartej już napaści Rosji na Ukrainę – to dlaczego „zwyczajni” Rosjanie nie mieliby w żadnym wypadku ucierpieć w wyniku jakichś sankcji, które Europa i Świat zastosuje, by Rosja zmieniła swoje działanie w Ukrainie i wszędzie.

To chyba oczywiste; sankcje przecież mają być po to, by Rosja zmieniła swoje działanie a więc – by Rosjanie wymogli zmianę działania swojej władzy.


Podobnie moim zdaniem wygląda kwestia tzw. „mniejszości rosyjskiej” w innych państwach, szczególnie dotyczy to państw bałtyckich.
Jeśli ktoś żyje i pracuje np. na Łotwie – ma po prostu być Łotyszem a nie Rosjaninem, chyba że jest turystą na wakacjach albo czasowym pracownikiem. Świat nauczony doświadczeniem wschodnich obwodów Ukrainy powinien natychmiast i najpoważniej przemyśleć sprawę tzw. „mniejszości rosyjskiej”.
Po prostu takie pojęcie powinno być zniesione, zlikwidowane w praktyce międzynarodowej. Są różne formy pobytu czasowego obcokrajowca, które można kontrolować, ograniczyć do rozsądnych potrzeb, uregulować prawnie i charakteryzują się one podporządkowaniem gościa prawu państwa – gospodarza: jeśli ktoś jest nawet na wakacjach w innym kraju – podlega prawu tego kraju oraz pewnej ochronie swojego ambasadora czy konsula. Jeśli ktoś żyje i pracuje w danym kraju, tam jest jego dom i rodzina i źródło zarobków, to znaczy, że jest (powinien być) po prostu obywatelem tego kraju (obligatoryjnie) i także podlega w pełni miejscowemu prawu (a nie prawu „kraju pochodzenia”). Pochodzenie etniczne, narodowościowe czy kulturowe może mieć jakie tylko chce, ale obywatelstwo podporządkowuje go prawu miejscowemu i za działalność „separatystyczną” jest po prostu natychmiast wydalany „w skarpetkach”, albo wędruje do pierdla.
Obawiam się, że w innym przypadku Świat nie upora się z „mniejszościami rosyjskimi” traktowanymi jako „piąta kolumna” mająca służyć do agresji i niewypowiedzianej wojny – jak w Doniecku czy Ługańsku. 


Tak czy inaczej – mamy do czynienia z nowym pomysłem agresji („zielone ludziki”) Świat musi natychmiast opracować jakieś prawne remedium na to. Sprawa „mniejszości” wymaga natychmiastowego uporządkowania i jest świetny pretekst do tego.

Jest dla mnie niepojęte, że przy jednej granicy Rosyjskiej – pod Donieckiem i Ługańskiem, gdzie trwa regularna już teraz wojna Rosji z niepodległą Ukrainą za pośrednictwem tzw. „separatystów” – giną ludzie; wojskowi i cywile, a przy innej granicy Rosji – z tak zwanym Obwodem Kaliningradzkim – trwa całkowita przyjaźń pomiędzy Polakami i Rosjanami, którzy swobodnie sobie tu handlują, przyjeżdżają na zakupy do supermarketów… korzystają garściami z „zachodu” a wszystko to dlatego, by „zwykli obywatele” rosyjscy nie odczuli sankcji Europejskich”. Dlaczego mieliby nie odczuć, jeśli w tym samym czasie ich przywódca Putin każe zabijać ludzi na wschodzie! Zestrzeliwać samoloty pasażerskie. Przecież ktoś go popiera, ktoś za nim stoi. KTOŚ? Popiera Putina oficjalnie 80% Rosjan. Czy tłumaczeń w stylu „to nie my, to Hitler, myśmy tylko wykonywali rozkazy” nie znamy z procesu niemieckich zbrodniarzy w Poczdamie?
Przecież Putin istnieje dla nich i dzięki nim! Dla tych „zwyczajnych” Rosjan i dzięki nim ma władzę… Jeśli są skłonni korzystać z jego „zdobyczy” to muszą także wraz z nim odpowiadać!

Poza wszystkim jednak, pytam: czy taka nasza postawa nie jest naszą podłą zdradą naszych sąsiadów – Ukraińców. To obok nich przyjdzie nam potem nadal żyć… To z nimi w pierwszej kolejności rozsądek i serce nakazywałoby „układać sobie dobre relacje” na przyszłość. Tymczasem my zachowujemy się tak, jakbyśmy byli przekonani, że naród Ukraiński już wkrótce nieuchronnie zniknie a na jego miejscu znajdą się Rosjanie, z którymi będziemy sąsiadować.